niedziela, 22 listopada 2015

27+3, pędzimy

Jesteśmy w III trymestrze

 

Kurczę, coś mi tygodnia brakło :D

W środę mieliśmy wizytę i nasz synuś ważył już 1200g!!! Kluseczka kochana. Baaardzo się cieszę, że tak pięknie rośnie. Jest ponad tydzień starszy. Mamy też zaświadczenie o wskazaniu do cc. Także kolejna sprawa z głowy. Jak tylko maluch będzie już odpowiedniej wagi to będziemy rozwiązywać ciążę. Jestem niesamowicie szczęśliwa. Zwłaszcza jak dostaję setki kopniaków w ciągu dnia. Zdarzają się też trochę mniej przyjemne, bo jednak dziecię rośnie w siłę, ale to i tak cudowne uczucie. Nie myślałam, że kiedyś uda nam się tego doświadczyć. Codziennie dziękuję Bogu za ten cud.
Moje badania na szczęście w normie,  test obciążenia glukozą do przeżycia wynik na czczo 71, a po 2h 147. Norma do 153 więc jest ok :)

Już nie mogę się doczekać, aż się zobaczymy. Wydaje mi się, że mały będzie podobny do taty. Wiem, że przy usg to nie można nic w tej kwestii stwierdzić, ale tak sądzę. Kość rzuchwy, nosek, długaśne nogi. Cały tata. Ciekawe jakie będziesz miał oczy. To chyba jedyne co może mieć po mnie, gdyż męża niebieski jednak są rzadkością. Ale szansa na niebieskie też jest :) Jestem Ciebie bardzo ciekawa. Jaki będziesz? Czy będziesz dużo spał, płakał, ładnie jadł. Czy będziesz śmieszkiem czy raczej wstydnisiem. Taka czysta ludzka ciekawość. I tak wszystko to jest mało ważne. Kochamy Cię nad życie i najważniejsze dla nas jest abyś był zdrowy i szczęśliwy. 

Czas chyba najwyższy aby ogarnąć wyprawkę, bo póki co to leży mi sterta wszystkiego pod regałem i już sama nie wiem co mam :) Muszę policzyć rzeczy, ubranka, na pewno dokupić trzeba pieluch. Mebelki będą dopiero przed świętami (jak je w końcu zamówimy), wtedy popiorę wszystko i poukładam. Ale trzeba mieć już to wszystko. 

Z rzeczy na najbliższy czas:
23.11 - badanie TSH i FT4
24.11 - wizyta u Endo
1.12 - obrona pracy mgr męża  - (niech to się już skończy... ileż można studiować)
7.12 - badania: morfologia, mocz
9.12 - wizyta w Krk
15.12 - wizyta w PUP

wtorek, 10 listopada 2015

Kolejna granica przekroczona 25+5

100 dni 


Oczywiście umowne to nasze 100dni, bo cały czas liczę, że rozwiązanie nastąpi między skończonym 37 a 39tc. Już coraz bardziej nie mogę się doczekać spotkania z synkiem. Bardzo chciałabym, żeby już był bezpieczny w moich ramionach. Chciałabym mieć wpływ na to co się dzieje. 

Cieszę się, że przekroczyliśmy kolejną moją granicę. Był 8tc, był 13tc, 20tc i połówkowe, granica przeżywalności, 25tc, 100dni do terminu porodu, teraz czekam na skończony 30tc, święta, 34tc, 36tc i chyba tyle :) Będziemy rodzić :D 

Do wizyty jeszcze tydzień czasu. Jakoś bardzo mi się dłuży ten czas, ale wytrzymam. Mały się rusza, wciąż kopie po pęcherzu z czego jestem zadowolona, bo to znaczy, że jeszcze się nie obrócił :)

Z mniej przyjemnych rzeczy, to troszkę się pochorowaliśmy, tzn. mąż zatoki i antybiotyk, a my na szczęście tylko katar bez zbędnych dodatków. Ale jako że stan odmienny to wziąć nic nie wolno. Daliśmy radę domowymi sposobami, czyli mleko z miodem i czosnkiem (tylko świeży, nie gotowany, nie smażony), herbatka z miodem i cytryną, inhalacje 3x dziennie - rumianek, sól, czosnek i amol lub olbas oil i mój hit - smarowanie nosa i czoła amolem i olbasem. Trochę łez przy tym było, ale nos odetkany i tak mój katar trwał tylko 4 dni a nie tydzień :) Absolutnie bezużyteczny i niedziałający specyfik Prenalen katar.

Pogoda nas nie rozpieszcza, mnie wena troszkę opuściła. Powoli przygotowujemy wyprawkę. Brakuje jeszcze wielu rzeczy i w sumie dość ważnych, jak mebelki czy fotelik, ale to w grudniu dopiero. Mamy już trochę ciuszków, kosmetyków, artykułów higienicznych. Jakoś tym się nie stresuję. Zdążymy :) 

Byliśmy w sobotę na jeszcze jednych warsztatach... Ogólnie jestem rozczarowana, bo tematyka wydawała się być bardzo interesująca a jednak zostało to poprowadzone w sposób schematyczny i tylko z jednego punktu widzenia. Były panie ze szkoły rodzenia Miś Kuleczka, które uważają, że poród jest wyjątkowym i nieobarczonym żadnym ryzykiem przeżyciem i co więcej nie akceptują odmiennego zdania, rodząca jest dla położnej(!) i kilka innych "perełek". Ogólnie nie polecam! Szanujmy swoje zdanie. 
Był też lekarz, który na szczęście odpowiedział mi na pytanie, choć też niechętnie. Rozmowa także była nt. porodu siłami natury a cesarskim cięciem, co bezpieczniejsze i lepsze. I wiem, że przy "planowanym" cięciu ryzyko dla dziecka praktycznie nie istnieje. Dużo większe komplikacje i powikłania mogą dotknąć matkę, ale dla dziecka jest to bezpieczne niemalże w 100%. W przypadku porodu siłami natury chcąc nie chcąc może dojść do powikłań, do sytuacji nieprzewidzianych, niespodziewanych na czym niestety przy obecnej opieszałości lekarzy i położnych najczęściej cierpią dzieci. Dziękuję, ryzykować nie będę. Nawet gdybym miała ponieść duże konsekwencje po cięciu jak np.: usunięcie macicy, to jestem na to gotowa, byleby tylko mój syn był bezpieczny. Więcej zarodków nie mamy, nie mam po co wracać do kliniki, na kolejne in vitro nas nie stać (z resztą przy obecnym rządzie nie wiadomo co będzie), na naturalny cud też nie mamy co liczyć, także, gdyby nawet miało się tak stać, to trudno. Przeżyję. Ale wiem, że nie przeżyję gdyby coś miało się stać małemu. Szkoda, że niektórzy ludzie nie potrafią zrozumieć, że ktoś może mieć inny pogląd. 

Jedyny plus podczas tych warsztatów to, że w końcu wiemy, że do naszego auta pasują dwa foteliki. Jakąś dziwną kanapę mamy, no ale trudno. Ważne, że ten który mamy w planie pasuje. I przy okazji skorzystałyśmy z siostrą z promocji na rzeczy z canpola z serii okołoporodowej. 
Hmm chyba muszę ogarnąć moją listę i podliczyć ile czego już mam, tylko jakoś tak się zebrać nie mogę. Może po wizycie dostanę jakiegoś kopa :)