niedziela, 14 grudnia 2014

I co dalej

Co to było ostatnio? Trochę  się rzeczy złożyło. 2 miesiące a mam wrażenie ze rok minął. Była sesja w Pradze. Całkiem fajna pomijając fakt że był to 2dc, a po nieudanym ivf był to bardzo ciężki 2dc, zwłaszcza ze było dużo chodzenia, a w sumie biegania nawet. Ale mimo to było dość fajnie. Zrobiliśmy remont, duży, nie duży, ale zawsze. Jest pralka, jest zmywarka i fajny prysznic. Obroniłam magistra, należycie oblałam. Byliśmy w Zakopanem na weekend. Widziałam śnieg i nie wiem czy aby nie był to pierwszy i ostatni raz w tym roku. Niestety na święta nigdzie nie pojedziemy. Wigilia u nas ale tylko z rodzicami.
A co w głównym temacie? Zrobiłam kolejne badania. Oczywiście wyniki prawidłowe. M. jest teraz na clostilbegyt'ie, żeby poprawić co nie co, dodatkowa genetyka wyszła w miarę. U M. ok na szczęście, a u mnie mutacja genu MTHFR C677T i MTHFR A1298C. Niby nic takiego strasznego - ryzyko wystąpienia łagodnej hiperhomocysteinemii. Genotyp heterozygotyczny C/T. Nie jest to przyczyna niepowodzeń, ale trzeba pamiętać o odpowiednich lekach i suplementacji. Konieczne będą leki przeciw zakrzepowe i kwas foliowy min. 5mg.

Wczoraj miałam też histeroskopie, cóż nie należy to do najprzyjemniejszych zabiegów no ale da się przeżyć. Szkoda tylko że pielęgniarki nie słuchają jak mowie gdzie się mają wkłuć i mam sito z ręki i żył. Wynik badania oczywiście super. Wszystko jest książkowe. Nosz cholera jasna...
Zrobiono screatching wiec do 2 miesięcy musi być transfer, a zatem kolejna procedura w styczniu lub lutym. Miała być jeszcze konsultacja z immunologiem ale chyba nie będzie. W każdym razie w 2 dc czyli około 7styczna może znów zapali się iskierka nadziei. Ciekawe tylko czy zgaśnie równie szybko co poprzednim razem.

piątek, 3 października 2014

Ostatni było mi przykro. Teraz jestem zła. Wściekła wręcz. Ile jeszcze mam znieść by w końcu mieć spokojne i szczęśliwe życie? By to życie miało w ogóle sens? W sercu mam pustkę. Jest rozdarte, wydarte, puste. Od dwóch lat jedynym dniem, który na chwilę pozwolił mi zapomnieć o tym wszystkim, był dzień naszego ślubu. Byłam wtedy niesamowicie szczęśliwa. Czy kiedyś jeszcze się tak poczuję? Boję się, że taki dzień nigdy już nie nadejdzie. Nie mam na nic siły i ochoty. Nie chce mi się kończyć studiów mimo, że mam do napisania tylko pracę. Nie chcę szukać pracy. Nie chcę się spotykać ze znajomymi. Wkurzają mnie ich durne pytania, "co się stało", "co taka smutna jesteś". Widać nie mam powodów do radości, to śmiać się nie będę.

wtorek, 30 września 2014

Cudu nie będzie

Beta z wczoraj <1.2

Co robimy nie tak? Gdzie popełniamy błąd? Ile jeszcze będziemy musieli czekać? Ile znieść porażek? Czemu tylu osobom udaje się za pierwszym razem, a nam dalej nie? Czy kiedyś w końcu będziemy się cieszyć naszym szczęściem? Czy wystarczy mi sił na dalszą walkę?...

sobota, 27 września 2014

9dpt....

Coraz bardziej się boję wyniku. Wiem, że nie mogę zrobić więcej, ale po prostu się boje. W poniedziałek pójdę na betę. Jeśli choć jeden maluch zechciał ze mną zostać, to wynik będzie pozytywny bez wątpienia. Nie będzie testów. Jakoś nie wierzę już, że kiedykolwiek pojawi się druga kreska. Taki widok jest dla mnie całkowicie abstrakcyjny, ale pozytywna beta.. Kto wie.


Jak się czuję? Nie wiem, niby dobrze, niby nie. Najważniejsze, że jestem w miarę spokojna. Mam taki wewnętrzny błogi spokój. Leki biorę, tak jak powinnam. Jem dużo warzyw i nabiału. No i jem. Normalnie różnie z tym bywało. Czy są jakieś różnice między poprzednim transferem, a tym? Małe. Teraz nie bolał mnie brzuch, choć w nocy czasem czułam dziwne skurcze, a biorę no spe max 3x1. Troszkę słabiej czułam się pod koniec 5 i 6 dnia po transferze, tak jakbym miała być chora, ale z drugiej strony nie wiem czy sobie tego nie wmowiłam. Niby odczuwałam lekki ból gardła, ale już sama nie wiem. Niczego nie jestem pewna. W końcu człowiek potrafi sobie tyle rzeczy wmówić. Autosugestia to niesamowita potęga. Przed wczoraj spałam w ciągu dnia. Wczoraj też byłam bardzo senna, ale to może wina pogody, bo kto by tryskał energią jak za oknem zimno, wietrznie i ciągle pada? Dziś też musiałam uciąć komara. Ponadto wysyłał mi twarz... Dawno mi się to nie zdarzało, ale w sumie przyjęłam trochę leków w tym cyklu wiec ujście gdzieś muszą znaleźć. Objawy jakie mamy mogą być zarówno na @ jak i ciążę, dlatego staram się nie nastawiać, ale jak to będzie @ to już jej się boję. Jedyną różnicę jaką zauważyłam od kilku dni to w zachowaniu psa. I nie wiem czy też sobie już nie dopowiadam, ale jest inny. Przychodzi do mnie i kładzie się zwinięty w kłębek przy moim brzuchu, bardzo mnie pilnuje i jak leży to musi mnie dotykać, a najlepiej leżeć przy brzuchu. Dziwne jest to o tyle, że zawsze wolał leżeć w nogach tak żeby mu nie przeszkadzać, nie szturchać. Mam nadzieję, że to dobry znak i nie wymyśliłam sobie tego. Ewentualnie po prostu czuje, że jest mi ciężko? No nie wiem. Już niedługo się przekonamy.

piątek, 19 września 2014

Transfer

18.09 zabieram maluchy do domu

Z trzech dobrych komórek dwie się zapłodniły i dobrze dzieliły. Wczoraj podano mi dwa zarodki klasy 6A i 8B. Transfer przebiegł sprawnie i bez problemów. Mam się oszczędzać unikać tłocznych miejsc, dzieci, basenu. Nie dźwigać, nie uprawiać sportów, nie sprzątać, nie wieszać firanek. Zrobiłabym wszystko aby tylko efekt był pozytywny. 

To druga procedura i jestem dużo bardziej spokojna. Wiem, że nie mam już na nic wpływu. Zrobiłam wszystko co mogłam, a teraz mogę tylko czekać. Tak bardzo bym chciała, żeby choć jeden maluszek chciał z nami zostać, ale wydaje mi się to całkowicie nierealne, tak bardzo odległe...

wtorek, 16 września 2014

Pick - up

Sobota  10dc
W sobotę był ostatni zastrzyk z Gonapeptylu. O 21.30 Ovitrelle na pęknięcie pęcherzyków. 
W niedziele antybiotyk Sumamed rano i wieczorem. O 20.00 lekka kolacja.

Poniedziałek 12dc - punkcja
 g. 8.20 - Klinika. Pomiar ciśnienia, krótkie zalecenia i jedziemy na punkcję. Mąż w międzyczasie oddaje nasienie. Punkcja chyba przebiegła w miarę dobrze. Oczywiście był problem z wkłuciem ale u mnie to standard. Nie wiem czemu mam takie żyły. Nawet jak ćwiczyłam było to samo. Żyły się zapadają lub pękają. No ale trudno. Pani pielęgniarka jakoś sobie poradziła. Pamiętam jeszcze USG i w sumie tyle. Obudziłam się na sali z kroplówką. Szybko doszłam do siebie, wypiłam słodzoną herbatę i czekałam jak lekarz skończy punkcje u dwóch innych pań. I to byłaby ostatnia "miła" chwila. Okazało się, że niestety pobrano tylko 4 kompleksy. Jakim cudem skoro mam tak wysokie AMH??? Lekarz nie zna odpowiedzi na to pytanie. Prawidłowych komórek 3. Ile będzie zarodków nie wiadomo. I jak tu nie płakać? Obok dziewczyna, która pierwszy raz podchodziła kompleksów 20, kolejna, ale weteranka 17. Obie koło lub po 30-tce. Co my robimy źle. Czemu nas to spotyka. Jaka jest szansa, że będziemy mieć podane dwa zarodki? Jaka że zostaną z nami? Wczoraj chciało mi się tylko płakać. Jestem w stanie znieść wszystko. Każdy ból, ale niech nam się w końcu uda. Dziś wiem, że nie mam już na nic wpływu. Jestem spokojna, ale niestety w sercu mam pustkę. Nie umiem się niczym cieszyć. Bo jak?

Leki:
Luteina 100mg 3x1
Duphaston 10mg 3x1
Encorton 5mg 1x2

Dodatkowo:
Magnez 375mg 1x2
Kwas foliowy 0,8mg
No - spa 40mg 2x3
B complex 2x2
1/4 ananasa
2 jajka
jogurty, twaróg - nabiał
świeże soki warzywne


Co jeszcze mogę zrobić??

piątek, 12 września 2014

9dc, 8ds Gonapeptylem, 7ds Gonalem

W poniedziałek punkcja. Jest 6 pęcherzyków, jak to określił lekarz - ładnych. Jak na AMH 3,5 to mało. Ile z tego będzie komórek, nie wiadomo. Czy dojdzie do transferu, nie wiadomo. Krwawienie ustało. Na szczęście.

Estradiol ze środy 700 czyli dobrze, ale szału nie ma. Punkcję można zrobić - zgodnie regułami z programu - jeżeli wartość estradiolu wynosi 150-200pg/pęcherzyk co powinno świadczyć o tym, że w pęcherzyku są komórki. Zgodnie z wyliczeniami moglibyśmy liczyć na 4 komórki. Ale to tylko przypuszczenia. Ostatnio mieliśmy tylko dwie, przy estradiolu 350, więc mogłoby się zgadzać.
Co do krwawienia, to może występować podczas stymulacji w przypadku gdy jajniki przestają reagować i zostaje zahamowany wzrost pęcherzyków. Na szczęście lekarz wykluczył to w moim przypadku. Przyczyna więc nieznana.

Czasami zastanawiam się do czego to wszystko nas prowadzi? Jak to się skończy? Czy in vitro jest tylko spełnianiem naszych zachcianek o byciu rodzicem biologicznym, czy może jednak wyrazem siły i waleczności o marzenia, o to co w naszym życiu najważniejsze. Przecież Matka nigdy się nie poddaje. Walczy o swoje dziecko zawsze i do końca, choćby nie wiem co. Nie chodzi tu o altruizm a jedynie o wyraz miłości, tej jedynej, bezwarunkowej, najpiękniejszej. Największym szczęściem w życiu jest kogoś tak kochać i być tak kochanym, a taka miłość istnieje tylko między rodzicem a dzieckiem. Dzieckiem długo wyczekiwanym, upragnionym, wymodlonym, wyśnionym. Nie mam wątpliwości, że postępuję dobrze. Zgodnie ze swoim sercem. Bo czym w życiu można się kierować jak nie sercem?




czwartek, 11 września 2014

8dc, 7ds Gonapeptylem, 6ds Gonalem

Uwierzyłam że teraz może nam się udać. Że skoro będziemy mieć IMSI, Promo Vision i podane dwa zarodki to może zdarzy się jeden mały cud, który zostanie z nami na zawsze...

ALE.. nienawidzę tego słowa. Jest 8 dzień cyklu, a ja krwawię. Nie jest to lekkie plamienie zapowiadające koniec okresu tylko normalne regularne dość obfite krwawienie. Dzwoniłam do kliniki i mamy jutro przyjechać na wizytę. 
Mam gonitwę myśli, czuję że to wszystko na nic. Boję się, że lekarz każe przerwać stymulację i zmarnujemy kolejną próbę. W najlepszym wypadku zrobimy punkcję i odłożymy transfer, ale czy tak się da? Czy zarodki przeżyją? Czy jednak wszystko pójdzie na marne?

środa, 10 września 2014

7dc, 6d stymulacji Gonapeptylem, 5ds. Gonalem

po wizycie niestety tylko 7 pęcherzyków. Mało. Lekarz nie był zadowolony, zważając na fakt, że ostatnio było 9 pęcherzyków a tylko 2 dobre komórki. Nic. zobaczymy jak się sytuacja rozwinie. Nie złoszczę się, nie smucę. Nie mam na to wpływu. Codziennie robię zastrzyki zgodnie z zaleceniami. Dbam o siebie. Jem zdrowo, nie piję alkoholu, a dużo wody. Co jeszcze można?

W sobotę kolejne podglądanie. Zobaczymy czy coś urośnie więcej.

wtorek, 9 września 2014

6dc, 5d stymulacji Gonapeptylem i 4d stymulacji Gonalem

Jutro wizyta kontrolna, zobaczymy jak rosną pęcherzyki i czy dawki leków są odpowiednie czy może trzeba będzie je zmodyfikować. 
Ze skutków ubocznych mam bóle głowy i okropne wzdęcia. Jest jeden mały siniaczek po zastrzyku z gonapeptylu, ale to kwestia wkłucia. Mąż musiał na jakiś nerw trafić czy coś. Ale to i tak nie dużo. Jajników jeszcze nie czuję, ale to w sumie za wcześnie. 

ART

Metod wspomaganego rozrodu ART jest kilka. W ramach tej technologii wyróżnia się zapłodnienie metodą IVF, ICSI i IMSI. 

niedziela, 7 września 2014

Po raz drugi...

05 września 2014, 2dc. wizyta. 

Nie wiem, która to już wizyta z kolei. W przeciągu ostatnich dwóch lat byłam tyle razy u ginekologa co niejedna kobieta w całym swoim życiu. Podobnie z usg. 
Oczywiście opóźnienie, ale przestało mi to przeszkadzać. Starania o dziecko nauczyły mnie cierpliwości, pokory i przede wszystkim tego, że nie mogę nad wszystkim sprawować kontroli. Pewne rzeczy po prostu się dzieją i najczęściej robią to w swoim tempie.
W poczekalni dwie ciężarne i trzy nie ciężarne. Panie w odmiennym stanie prowadziły zaciętą dyskusję na temat in vitro, kościoła itp. Oczywiście dyskusja nie miała sensu merytorycznego, gdyż panie nie wiedziały do końca o czym mówią. Nieznajomość terminologii, procedur, sposobu działania świadczyły o tym, że należą do tej grupy społeczeństwa, która ma w swoim życiu więcej szczęścia niż my i może mieć dzieci w sposób naturalny, przyjemniejszy, mniej stresujący. Nie jestem zazdrosna o to, że dla mnie przewidziana jest inna droga, jednak wciąż nie wiem, jaki będzie jej koniec.

sobota, 6 września 2014

In vitro po raz pierwszy

Jest program rządowy in vitro. Tak więc umówiliśmy się na wizytę w tej samej klinice co mąż miał operację. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa usłyszeliśmy, że już nie przyjmują chętnych... Zaraz, zaraz.. program ruszył 1 lipca 2013 a wy w listopadzie tego samego roku już nie macie miejsc?
- Mogą państwo spróbować w 2016 w nowej edycji (o ile będzie). Oczywiście do komercyjnego in vitro mogą Państwo podejść od razu, po wykonaniu wstępnych badań..

Nie będę przytaczać słów które cisnęły mi się na usta. Ilość łez, które wtedy wylałam mogłyby zapełnić nie jeden 5 litrowy kanister. Świat mi się zawalił. I co teraz?

Internet, szukanie klinik, które biorą udział w programie, zasięganie opinii na forach. 
W grudniu pojechaliśmy na wizytę do kliniki w Małopolsce. Na wizycie lekarz w szoku i my w szoku. Lekarz po tym co mu powiedzieliśmy co usłyszeliśmy w innej klinice i po naszych wynikach, historii choroby. My bo jednak nie ma problemu żebyśmy wzięli udział w rządowym programie in vitro! Musimy tylko uzupełnić badania i spróbować jeszcze podleczyć M. Ale jesteśmy na liście. Nie ma problemu. In vitro należy się nam jak ślepej kurze ziarno. Nie ma szans że naturalnie zajdziemy w ciążę. 

wtorek, 26 sierpnia 2014

Pierwsze starcie z rzeczywistością

Czerwiec 2013
W końcu po 10 miesiącach starań namówiłam mojego faceta na badanie nasienia. Wynik odebraliśmy na drugi dzień... Pierwsza myśl.. w sumie jej nie było. Patrzyłam na tę kartkę jak sroka w gnat. Liczby, normy, jakieś wartości... Chwila oddechu i podejście numer dwa. Niestety to nie pomyłka. Wyniki są tragiczne. Według norm WHO mój facet uznawany jest za niepłodnego. Tylko 1,96mln/ml 5mln plemników w nasieniu. 98% nieprawidłowej budowy. 54% żywych. W domu oczywiście poszukiwania kolejnych interpretacji w Internecie... Niestety optymistycznych wieści brak. Czyli co? to koniec? Nie mamy szans na dziecko? Mając 23 lata mam się pogodzić z tym, że nie będziemy mieli dzieci? Czułam się jakby mi ktoś przyłożył obuchem w głowę. I co teraz?

piątek, 15 sierpnia 2014

Przed Nami cała wieczność

Już za chwilę Nasz Wielki Dzień. Na tę chwilę mamy mnóstwo nerwów, które bynajmniej nie wynikają z naszego zdenerwowania zbliżającym się ślubem, a niepoważnymi gośćmi, którzy myślą, że mają prawo do podejmowania jakichkolwiek decyzji w kwestii NASZEGO dnia ślubu. 

Ale nie o tym chciałam

Jestem szczęśliwa. Wiem, że za chwilę będę żoną najwspanialszego człowieka na świecie. Człowieka, którego kocham i któremu ufam nade wszystko. Człowieka za którym skoczyłabym w ogień. Upartego do granic możliwości, nerwowego, złośliwego, czasem leniwego, kompletnie niezorganizowanego, niesystematycznego człowieka, który kocha mnie nad życie. Gdzieś pośród tysięcy ludzi odnaleźliśmy się. Nie było i nie jest jak w bajce. Ale to nie ważne. Razem damy sobie radę ze wszystkim. 

Jestem szczęśliwa. Nie myślałam, że kiedykolwiek świadomość bycia czyjąś żoną będzie napełniała mnie taką radością i wywoływała taki uśmiech na twarzy i spokój w sercu. W jaki sposób, ograniczenie mojej osoby formą małżeństwa może dawać mi szczęście? Jakim cudem bycie zależnym od drugiej osoby i odpowiedzialnym za nią może dawać poczucie wolności? Czy to właśnie jest MIŁOŚĆ?

Jestem szczęśliwa, i nigdy nie przypuszczałabym, że ślub, którego tak nie chciałam da mi to szczęście. Dzięki temu uświadomiłam sobie, co tak naprawdę jest dla mnie w życiu ważne. Wiem, że gdybym miała jeszcze raz podejmować decyzję, to byłoby inaczej. Skromniej, intymniej. Wiem, że nie potrzebujemy setki gości, bogatej sali, DJ'a, fotografa, kamerzysty. To nie jest istotne. Wtedy bylibyśmy tylko MY, rodzice i świadkowie. Góry, lasy, kosodrzewina, zapach świerku i szum potoków i wodospadów. Byłoby inaczej. 

Jak będzie teraz? Zaraz się przekonamy. Już niedługo. Mam nadzieję, że w całym tym chaosie błysku i blasku ceremonia będzie miała intymny charakter. Odnajdziemy wybrane przez nas pieśni, czytane przez bliskich czytania i nas samych ślubujących sobie Miłość, Wierność i Uczciwość Małżeńską oraz że będziemy ze sobą aż do śmierci. 

Życie Nam się zaczyna. Przed Nami cała wieczność <3



czwartek, 7 sierpnia 2014

Chcę mieć dziecko

Chcę mieć dziecko... Cóż za egoistyczne wyznanie. Kolejna zachcianka niedojrzałej dwudziestodwulatki. Jakież to infantylne. Jakież lekkomyślne. Przecież trzeba skończyć szkołę, znaleźć pracę, wziąć ślub. Dziecku trzeba zapewnić odpowiednie warunki, mieszkanie, zabawki, ubranka. Dziecko to nie zabawka. To obowiązek na całe życie. Odpowiedzialność...

Czy mając 22 lata nie można być odpowiedzialnym i dojrzałym? Gotowym na dziecko? Czy mając 22 lata i będąc od 5 lat w szczęśliwym związku, mieszkając ze sobą od roku nie można być gotowym na dziecko? Czy mając 22 lata,

środa, 6 sierpnia 2014

Meritum

O czym tak naprawdę będzie ten blog???
O walce. Walce o marzenia, życie, siłę. Walce o największy Cud i Dar na Ziemi. Wielu niepowodzeniach, chwilach załamania. O wsparciu, miłości, utraconej nadziei i podnoszeniu się z popiołu. 

O niepłodności, in vitro i może kiedyś o cudzie, którego tak pragniemy doczekać.

Niepłodność, in vitro, to aktualnie najmodniejsze tematy. Niestety najczęściej wypowiadają się na nie ludzie, nie mający o tym żadnego pojęcia. Każdy wierzy w swoją prawdę. Nie ważne czy to lekarz, ksiądz, czy zwykły szary człowiek. Ktoś kto nie doświadczył tego na własnej skórze, nie będzie wiedział co przeżywają ludzie borykający się z problemem niepłodności. Temat jest tak obszerny, że nie wiem od czego zacząć. Ale tak. Jestem po in vitro. Nieudanym. Jest to nasza jedyna szansa na posiadanie naszego własnego dziecka. Z naszej krwi, z naszych genów. Czy się wahałam... Ani chwili. Ale po kolei...


niedziela, 3 sierpnia 2014

Według nie nas


I tak oto, według scenariusza, który nie miał być dla nas, który wymarzył sobie ktoś inny, za dwa tygodnie będziemy mężem i żoną. Mąż i żona... i tyle. 
Czy jest pisane nas coś więcej? Ktoś więcej? Przecież po to to robimy. W biurokratycznym państwie, państwie rodzin katolickich, katolickich urzędów, lekarzy nie można po prostu sobie żyć i być szczęśliwym. Dla pewnych instytucji ważniejszy jest staż małżeński niż to jak długo ze sobą jesteśmy i jak bardzo się kochamy. Żaden papierek tego nie zmieni, ale może zmienić nasze życie w przyszłości. Tak więc już niedługo zaczniemy odliczanie długości naszego wspólnego pożycia małżeńskiego, by za 3-5 lat móc próbować spełnić swoje marzenie o byciu prawdziwą rodziną. 

Jaki miał być TEN dzień? Idealny?

wtorek, 29 lipca 2014

Na przekór

Nie znam chyba osoby, która nie próbowałaby planować swojego życia. Pewnych wydarzeń, ważnych momentów. Choćby w marzeniach, ale jednak.
Lubię żyć po swojemu. Robić wszystko w odwrotnej kolejności. Ma to swój sens. 

Nigdy nie chciałam być żoną. Po co mi papierek? Dowód miłości? W dzisiejszych czasach dokument nie jest żadnym dowodem. Niesamowite, że w XXI wieku wciąż aranżuje się małżeństwa, kobiety wychodzą za mąż dla pieniędzy lub z powodu mającego wkrótce przyjść na świat dziecka. 
Są jednak księżniczki, śpiące królewny,

poniedziałek, 28 lipca 2014

Internetowy ekshibicjonizm

Dlaczego blog?? 
Cóż odpowiedź jest banalna i mocno infantylna. Otóż nie mogłam znaleźć odpowiedniego zeszytu, godnej okładki, idealnej ilości stron, odpowiedniej kratki by móc zacząć pisać. A potem kolejna błaha rozterka - pisać piórem, czy długopisem? A może ołówkiem? A co jak ktoś znajdzie ten zeszyt? Jak przeczyta? ...
No tak.. przecież pisząc w Sieci dobrowolnie staję się ekshibicjonistką. Obnażam się ze wszystkiego co mam. To co moje już nie będzie tylko moje. Zeszyt w naszym mieszkaniu byłby tylko mój, ale przecież nie można go chować w nieskończoność. Ufamy sobie, nie czytamy swoich maili, sms'ów ale ciekawość ludzka jest silniejsza. Najpierw przypadek sprawi, że zeszyt spadnie z półki przy sprzątaniu i otworzy się na pierwszej stronie przyciągając jak magnes oczy do odręcznego pisma. Ktoś zeszyt podniesie,