czwartek, 29 października 2015

24+0 - magiczna granica

Hmm taka nijaka jestem ostatnio. Duży spadek formy zaliczam. Nie wiele mi się chce. Badania niby w normie. Trochę żelazo spadło, ale bez dramatu. Dla ciężarnych dalej norma. Ostatnio kupiłyśmy z siostrą troszkę ubranek w ciucholandzie. Śpioszki welurowe, pajacyki, jeansowe spodenki max 10zł.szt. a udało się kilka dobrych marek znaleźć. Nigdy nie zwracałam na to uwagi, a tu proszę, same wpadły w ręce. Ubranka musimy wszystkie kupić, bo jednak po chrześniaku tych malutkich nie ma, ale to nic. Będę miała trochę radości. Teraz namaczam i piorę zdobycze w normalnym proszku i nawet niektóre super się dobieliły a później podzielimy z siostrą i już w proszku dla maluszka wypierzemy. Naszej mamie nic nie pokazujemy i nie mówimy, bo po co sobie nerwy szarpać.. Ona najchętniej by kupiła wszystko jak ja na porodówce będę :/ Nie wiem skąd u tej kobiety taka wiara w zabobony. Wózek już wujek przywiózł, ale go nie widziałam. Mają go zawieźć do babci. To akurat mi nie przeszkadza, bo u nas i tak miejsca nie ma. Ale w grudniu chcę już mieć złożone mebelki i wziąć się za pranie, prasowanie i układanie rzeczy. Nie wiem jak jej to przetłumaczyć. I tak idę na kompromisy bo zgodziłam się nie składać łóżeczka. Ma to mój tata z teściem zrobić jak będę w szpitalu. No ale ubranek nie mogę trzymać w reklamówkach! Ech... młoda kobieta, ledwo 50tkę skończyła a takich głupot się trzyma. Dobrze, że teściowa ma luźniejsze podejście do tematu. 

Dziś kończymy 24tc. Od tej pory mój synek ma spore szanse na przeżycie poza moim brzuszkiem. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli tego sprawdzać. Na szczęście szyjka dłuuuuuga ponad 5cm. I wszystko wygląda dobrze. Twardnienia, no cóż... chyba już tak będzie. Pewnie są to skurcze Braxtona_Hicksa. Nie ważyliśmy teraz małego, ale serce ma jak dzwon więc lekarz jest spokojny. Teraz też mnie boksuje właśnie. Troszkę jestem już obolała od środka a mój pęcherz gdyby mógł mieć siniaki to byłby pewnie już od nich fioletowy, ale to nic. Kocham te kopniaki. Nawet te bolesne. Mały ma już swoje pory aktywności, choć czasem zdarzą mu się spokojniejsze dni. Hmmm no i właśnie złapałam zawiasa... Jakaś taka jak nie ja jestem. Niezdarna, rozkojarzona i mega śpiąca. Ale to i tak niewielkie niedogodności jak za ten Cud który rośnie mi pod serduszkiem. 
Wczoraj np. wylałam pół miski wody z proszkiem i vanishem na podłogę w łazience. Przypadkiem oczywiście. O coś zahaczyłam jak przenosiłam. Raz chciałam schować masło to szafki z kosmetykami w łazience a tonik do twarzy wylądował w lodówce. Przesoliłam hummus. Wcześniej mi sie to nie zdarzało. Aaa i chodzę spać o 22. To to już w ogóle dziwna rzecz. 
Kolejna wizyta za trzy tygodnie czyli 18.11. i badania owiana złą sławą krzywa cukrowa 75g, mocz i toxo. Ciekawe jak mi krew pobiorą przy tej krzywej skoro chyba nie będę mogła dużo wody wypić... Teraz morfologię miałam pobieraną z palca! Chyba pierwszy raz w życiu i co dziwne mam siniaka na opuszku! Nie wiedziałam, że tu też mogą się w ogóle robić siniaki.

A wracając na chwilę jeszcze do mojej mamy, to z racji jej istnienia na tym świecie od pół wieku chcieliśmy zrobić małą rodzinną imprezę - niespodziankę. Kobieta jest zakręcona jak gwint na śrubie, ale i tak trzeba było na rzęsach stanąć żeby się wszystko udało. Wersja dla mamy - kolacja w restauracji. Tylko my, ona, tata i siostra. Wersja prawdziwa impreza w domku na 15osób. Na szczęście wszystko się super udało. Mama niesamowicie była zaskoczona i (o co w jej przypadku nie łatwo) zadowolona. Prezenty też jej się podobały, dostała nowy telefon z bardzo dużym wyświetlaczem (bo przecież zdjęcia wnukom będzie musiała robić), nawigację, serwis kawowy, czajnik, dobre wina i coś tam jeszcze. Wysiłek się opłacił, ale nigdy więcej :)

A dziś jeszcze jedziemy z siostrą na warsztaty Bezpieczny Maluch. Może znów dostaniemy jakiś gadżet, albo coś wygramy?

I wpis miał być krótki, jak to mi ostatnio nastrój siadł, a wyszedł elaborat. 
Aaaa i z dolegliwości ciążowych niestety pojawiły się mega wzdęcia i hemoroidy... Cóż na to pierwsze zioła i ulgix, a drugie póki co doraźnie proctoglyvenol a po porodzie wybiorę się do lekarza. Trzeba z tym zrobić porządek.

wtorek, 20 października 2015

23tc - połówkowe

Nasze 511 gramów szczęścia! W piątek mieliśmy tzw. połówkowe. Obejrzeliśmy bardzo dokładnie naszego synusia. Stópki, nóżki, interesik, brzuszek, serduszko, rączki i główkę. Wszystko jest w normie. Nie ma ryzyka rozszczepu podniebienia, wargi, kręgosłupa ani ryzyka wodogłowia. Serduszko pracuje miarowo 134bmp, ma 4 komory i brak jakichkolwiek nieprawidłowości. Jest pełny żołądek, pęcherz moczowy. Wszystko jak trzeba. Dobre przepływy w naczyniach. Jestem bardzo szczęśliwa. Rośnie jak na drożdżach i wygląda na to, że będzie długi po tatusiu. Stopę nasz maluszek ma już 4cm! Długaśnie nóżki i rączki. W ogóle wydaje mi się, że będzie podobny do męża, ale co tam. Może chociaż będzie miał moje oczy, albo włosy? Kocham go szalenie. Kocham kopniaki, ruchy i nocne harce. Oczywiście chcę żeby został w brzuszku do lutego, ale już nie mogę się doczekać aż będę mogła go przytulić. 

Na razie robię kocyk na szydełku dla siostry i jej synka :D Trochę czytam, choć jakoś średnio mnie to wciąga. A tak, to sobie śpiewamy, spacerujemy, czasem trochę pogotujemy. W weekend mamy imprezę urodzinową mamy więc trzeba trochę poszykować, bo to niespodzianka ma być. 
W czwartek jeszcze muszę do PUPu jechać... Ciekawe co mnie czeka. W końcu muszę powiedzieć, że jestem w ciąży i w sumie nie szukam pracy teraz. Mam nadzieję, że mnie nie wykreślą... ech jaki piękny jest ten kraj. 
Za tydzień we wtorek urodziny siostry w środę wizyta, w czwartek warsztaty Bezpieczny Maluch. Ale mi leci ten październik. Jak listopad tak mignie to przecież grudnia nie zauważę i już będzie trzeba iść do szpitala witać się z syneczkiem. Lekarz znów ostatnio wykazał się humorem i zapytał jak chcę rodzić: naturalnie czy po ludzku (cc) :) Oczywiście moje chcenie już zna i na mój tekst, że jak włożył to mógłby wyjąć, przecież od męża nie mam co dużo wymagać bo się wiele nie przyłożył, to powiedział że postara się przyłożyć już do samego końca. Z resztą jak mały będzie tak rósł to przecież rodzić ponad 4kg bywa już niebezpieczne zwłaszcza dla maluszka. Ja nie mam zamiaru ryzykować. 
Dziś jeszcze dostałam kolejną wspaniałą wiadomość. Moja koleżanka, która też starała się kilka lat o dziecko i przeszła kilka in vitro usłyszała serduszko swojego maleństwa! Cieszę się niesamowicie. 
 
A tym czasem wracam do szydełkowania.

P.S. Nela jeśli czytasz nas jeszcze czasem, to daj znać jak się macie :)

poniedziałek, 12 października 2015

Pierwszy śnieg tej jesieni

A co to?! Wstaję a tu śnieg za oknem. Szok i niedowierzanie. Pierwszy śnieg w tym półroczu. Nie do końca jestem tym zachwycona, bo teraz to już w ogóle nie będę się ruszać z domu. Jak było słonecznie to nie raz się wybrałam na jakiś spacer czy do sklepu, a tak? Nawet pies popadł w depresję i sen zimowy z na tę okazję. Mam nadzieję, że jeszcze wróci kilka słonecznych dni. W końcu mamy dopiero połowę października. Synuś też od rana spokojny. Kilka kopniaczków podarował mamusi dla jej spokoju i chyba śpi dalej. 

Weekend był super. Piątek spędziłam u mamy, a wieczorem byłam u fryzjera. Mała zmiana a cieszy :) W sobotę przyjechali znajomi pomóc m montować kaloryfer, i takim oto sposobem było dwóch facetów na trzy ciężarne :) Nie mieli szans. Pojechaliśmy na pizzę i potem na koncert zespołu męża. Fajnie, miło spędzony czas w gronie znajomych. Podzieliliśmy się też szczęśliwą nowiną. Oby w życiu było więcej takich miłych dni. Bałam się trochę czy małemu nie będzie przeszkadzała głośna muzyka, ale na szczęście przespał cały koncert. 
W sobotę przyjechał też wujek z Warszawy więc niedzielę spędziliśmy z nim. Dostaliśmy prezencki dla synka w postaci pajacyka i dwóch bodów. Super jakość, piękny wzór. Już nie mogę się doczekać aż będę mogła ubrać w to małego. 

W ogóle bardzo mi lecą ostatnie tygodnie. Dopiero co zaczął się październik a tu już połowa. Zaraz będzie listopad i będę zamawiać rzeczy dla synka. Potem grudzień, święta i styczeń. Przywiozą mebelki i będę musiała wyprać i wyprasować ciuszki i co? I koniec. Luty. Będziemy rodzić. Cieszę się, że już mi się nie dłuży tak bardzo, ale teraz to leci ekspresowo. Ale to nic. Listę rzeczy do zgromadzenia mam, także spokojnie. Powolutku odhaczamy co trzeba. 

Ale póki co nie mogę się doczekać piątku i usg 4D. Bardzo się cieszę, że tak szybko będę mogła Cię znowu zobaczyć. Troszkę się martwię czy na pewno wszystko jest dobrze i czy masz zdrowe serduszko, ale wierzę że tak właśnie jest. Kocham Cię synku najmocniej na świecie. 


Pamiętać!
14.10 dentysta
16.10 usg 4D
21.10 okulista?
22.10 PUP
26.10 badania
28.10 wizyta
29.10 warsztaty Bezpieczny Maluch

czwartek, 8 października 2015

21+0 i nasze 410g cudu

I po wizycie :) Chyba już tak bardzo na nie nie czekam odkąd mały się rusza. Harcuje już codziennie. Cudowne uczucie. Kocham go niesamowicie. Synek waży ok 410g więc rośnie jak na drożdżach, co mnie bardzo cieszy. Teraz czekamy na połówkowe 16.10. Chyba to jedyna rzecz, która jeszcze mnie stresuje. Czy na pewno wszystko jest dobrze, czy nie ma żadnych wad serduszka. Ale już za tydzień się dowiemy :D Następna wizyta 28.10 więc za trzy tygodnie. Muszę chyba pomęczyć gina żeby mi szyjkę sprawdził, bo to mi jeszcze trochę nie daje spokoju. Ale wierzę, że wszystko będzie dobrze.
Powoli odstawiamy leki. Luteina zmniejszona to 1 tabletki wieczorem. Duphaston do 1 tabletki rano i jak się leki skończą to tyle. Czyli luteina jeszcze ok. 10 dni, dupek 40 bo mi rodzinny wypisał dwa opakowania. Ale to nic. Wybiorę. Nie zaszkodzi.

Wyniki mam dobre TSH 1,2 także super. Waga trochę nabrała tempa i teraz nie wiem czy to tak dobrze... 3kg w 3 tygodnie to chyba sporo. No ale nic. Dopiero 3,5kg na plusie więc nie ma się co martwić. Zrzucę jeszcze przed wakacjami. Najważniejsze, że synuś rośnie. 

Dziś mamy z mężem małe święto. Nasze wspólne 8 lat. Dobrze nam razem. Bardzo się cieszę, że Go mam. Potrafi mnie wkurzyć jak nikt inny, ale też wiem, że od nikogo innego bym nie dostała tyle miłości. Nooo i pewnie nikt inny by ze mną tyle nie wytrzymał :P To nie było osiem mlekiem i miodem płynących lat. Trzy zabrała nam walka o nasze dziecko. Była szkoła, studia, problemy finansowe. Był cudowny ślub. Było różnie, ale wiem, że teraz będzie już lepiej. Będziemy rodziną i poradzimy sobie ze wszystkim co nas w życiu spotka. 
Zrobię kolację, bo prezentu nie mam niestety, a może coś wymyślę skoro wszystko jest dobrze to może warto "poszaleć" w domowym zaciszu. Podobno seks w ciąży jest niesamowity. Przed ciążą nie miałam na co narzekać, ale teraz było 5 miesięcy przerwy... No zobaczymy.

czwartek, 1 października 2015

20tc połowa za nami

50%

Dokładnie połowa ciąży. Dziś kończymy 20tc. 140 dni już minęło i 140 dni jeszcze zostało. Teoretycznie oczywiście, bo i tak pewnie cc będzie po skończonym 37tc więc trochę wcześniej. Synek ma swoje humory. Dziś więcej dnia odpoczywał, a teraz właśnie postanowił mnie skopać. Uwielbiam to uczucie. Kocham go najmocniej na świecie. Coś niesamowitego. Już nie mogę się doczekać środy, kiedy znowu będę mogła go zobaczyć. Już coraz mniej mam gorszych dni i złych myśli. Po prostu wiem, że się uda, że dotrwamy. Zrobię wszystko, żeby mały przyszedł na świat w lutym cały i zdrowy. 

Weekend w stolicy dość intensywny, ale bardzo udany. Całą sobotę chodziliśmy, zwiedzaliśmy mimo deszczowej aury. Nie powiem, byłam zmęczona i zdarzyło się parę razy, że troszkę mi się spiął brzuch, ale chwila odpoczynku wystarczała, żeby wszystko się uspokajało. Mały się mniej ruszał, no ale cały czas go kołysałam więc się nie dziwię. W niedzielę także zwiedzanie, choć troszkę mniej męczące i za to przy pięknej jesiennej słonecznej pogodzie. Mimo, że po powrocie czułam się dość dobrze, to poniedziałek spędziłam cały w łóżku odpoczywając. To był jednak męczący weekend a ja od takich już mocno odwykłam. 

We wtorek byliśmy znowu na warsztatach. Tym razem Świadoma Mama, które też bardzo polecam. Dużo ciekawych informacji i miłych gadżetów. Było o żywieniu klinicznym wcześniaków, o diecie mamy, laktacji, produktach humana, krwi pępowinowej. Także tematyka całkiem odmienna od poprzednich warsztatów. Dodatkowo była pani od chustonoszenia i buggygym. Fitness spoko, ale jak już urodzę. A co do chust to najważniejsze - bawełniane lub z domieszką bambusa i najlepiej o splocie skośno-krzyżowym. Była też pani fotograf i zrobiliśmy sobie zdjęcie z moim małym brzuszkiem, ale będzie okazja do zdjęć jak już urośnie, bo siostra wygrała taką sesję i jej nie chce więc stwierdziłam, że my z przyjemnością. W pakiecie jest 5 obrobionych zdjęć więc jedno z siostrą 2 z mężem i 2 sama i będzie. A może coś dokupimy :) Poza tym nasze zapasy wzbogaciły się o kolejną pakę pieluch, owieczkę do przytulania, bon zniżkowy na monitor oddechu baby sense5 i zestawy próbek. 
Dziś zakupiłam zestaw do paznokci dla maluszka z Canpol, bo akurat w Rossmannie była promocja. Wolno nam idzie, ale to nic. Mamy jeszcze troszkę czasu.
I trochę jednak urośliśmy przez tę połowę ciąży :)