poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Problemy natury mojej.

Zastanawiam się kim jestem. 
Póki co nie wiem. Jestem żoną, ale rola ta nie różni się od bycia dziewczyną mojego chłopaka. Jestem panią inżynier magister bez pracy. Zastanawiam się czy dobrze zrobiłam idąc za rozsądkiem. Mam duszę artysty, chciałam grać w teatrze, śpiewać... Co ja mam w życiu robić? Boję się, że powrót do rzeczywistości będzie bardziej brutalny. Póki co mam w głowie pustkę. Nie wiem czy dam radę się odnaleźć w zawodzie. Nie znam perfekcyjnie żadnego języka... Boję się mówić po angielsku. Chciałabym się nauczyć płynności, ale jakoś przy ludziach mi nie idzie. Chciałabym mówić po niemiecku, rosyjsku, francusku... Chciałabym brać z życia, ale też się boję. 

Gdzie ja jestem? Gdzie się zagubiłam po drodze? Czy da się odzyskać życie? Aktorką już nie zostanę, trzy lata temu przestałam śpiewać i nawet już nie próbuję. Byłam taka niezależna, ciekawa świata. Z roku na rok przekładałam wakacje w nadziei, że pojedziemy już we troje. Oddałabym wszystko, żeby być mamą. Wtedy jakoś bym to życie ułożyła. Dzieci uczą się śmiać, uczą szczerości i odwagi. Wszystko, czego już nie pamiętam. 

Jeśli kolejna próba się nie powiedzie poszukam siebie. Chcę znów być pewną siebie, otwartą i szczęśliwą osobą. 

Jaki jest plan działania? 
  1. Zadbać o siebie.
  2. Znaleźć pracę - płatną, nie mam zamiaru się bawić w bezpłatne staże. 
  3. Zrobić pierwszy (bo na pewno będą kolejne) tatuaż :) wzór mam już od lat ten sam.
  4. Zrobić operację oczu. Może czas się pożegnać z okularami po ponad 15latach.
  5. Kupić nową maszynę do szycia. 
  6. Zrobić kurs makijażu.
Małymi kroczkami jakoś dam radę. Póki co, żeby nie marnować czasu i nie siedzieć bezczynnie zaczynam od punktu 1. Najpierw postanowiłam zastosować sokową dietę oczyszczającą. Dziś pierwszy dzień i jest ok. Rano woda z sokiem z cytryny, po godzinie sok owocowy i co 2-3h kolejny do 14-15. Później soki warzywne. I tak przez tydzień lub dwa. W między czasie woda i zioła. W sb mamy grill z okazji urodzin męża, także po południu będzie dyspensa. W niedzielę jemy obiady z teściami i głupio tak powiedzieć, że jestem na diecie bo się będę musiała tłumaczyć, także obiad też zjem. Ale do tego czasu trzymamy się diety. 
Zastanawiam się w ogóle nad zmianą żywienia zgodnie z grupą krwi. Razem z mężem mamy grupę ARh+ co oznacza dużo warzyw i owoców, mało (lub najlepiej brak) mięsa i ograniczenie nabiału. U męża raczej to nie przejdzie, bo uwielbia jogurty, sery, mięso. Ale ja spróbuję. Może takie oczyszczenie organizmu pomoże mi zajść w ciążę. Myślę, że nie zaszkodzi, nawet jakbym miała zgubić kilka kilogramów. 

Zamierzam też trochę rozwinąć się artystycznie. Zaprojektowałam sukienkę dla chrześnicy męża. Spróbuję ją uszyć. Mała ma w czerwcu roczek. Będzie na prezent. Oby się udało. 

Marzy mi się też ołówkowa spódnica, kombinezon z krótkimi spodenkami, maxi spódnica i maxi sukienka. Zobaczymy co z tego wyjdzie, bo maszyna jest starsza ode mnie i ma swoje humory. 

Co jeszcze bym chciała? Nauczyć się języków, wyjechać za granicę, nie martwić się o pieniądze, być szczęśliwą. Ale jeśli nie jest mi pisane zostać mamą, to wolałabym chyba ...

Przez te trzy lata bardzo się zamknęłam w sobie i wycofałam. Skupiłam się na dziecku, staraniach, leczeniu, walce. Gdyby teraz się udało to wszystko jestem w stanie zapomnieć w ciągu jednej sekundy. Wiem, że uśmiech mego dziecka wart jest każdej wydanej złotówki i każdej sekundy poświęconej na walkę o nie. Pewnie już na zawsze pozostanie we mnie ślad po tych doświadczeniach. Mam w sobie mnóstwo pokory i dystansu. To mi się w życiu przyda więc niech tak będzie.

czwartek, 16 kwietnia 2015

Dziwny z nas przypadek...

Dawno nie miałam tak słabego dnia jak wczoraj. Dzień minął pod znakiem płaczu i złości. Wkurzało mnie wszystko, nawet najbardziej błaha rzecz, a jak się już powkurzałam to zaczynałam ryczeć. Dziś już jest lepiej. Na wizycie dotarło do mnie, że byłam w ciąży. Lekarz powiedział, że biochemiczną ciążę uznają do 10mIU/ml. Wynik 33 uznał za bardzo dobry wynik. Ale cóż...  Nic po tej ciąży już nie pozostało prócz pozytywnego wyniku bety. Lekarz był zły. Nie na nas, lecz na sytuację, na niesprawiedliwość, na system. Powiedział, że nie wypuści nas bez ciąży, ale cóż... mamy już tylko jeden zarodek. Ciężko będzie mu dotrzymać słowa, ale nie mam do niego absolutnie pretensji. Wiem, że robią wszystko, nie działają schematycznie. Naprawdę chcą by nam się udało. 

Niestety w tym cyklu transferu nie będzie. Jestem trochę rozczarowana. Miałam nadzieję, że podejdziemy teraz po raz ostatni i wóz albo przewóz, będę w ciąży lub będę szukać pracy. Niestety kolejny miesiąc w zawieszeniu. Czemu? Lekarz chce skonsultować nasz przypadek, zastanowić się co jeszcze można zrobić. Ma jakąś konferencję w tym miesiąc,  chce skorzystać z opinii innych lekarzy. Może i dobrze, jeśli miałoby to pomóc. Już tyle siedzę w domu, także jeszcze jeden miesiąc jakoś przeżyję w zawieszeniu. Więcej zarodków nie mamy. Pieniędzy na kolejne in vitro także nie mamy, więc jeśli znów nic z tego nie wyjdzie to będziemy musieli zrobić przerwę. Rok, dwa. Zobaczymy ile. 

Wierzę, że kiedyś zostaniemy rodzicami. Że kiedyś urodzę nasze zdrowe piękne dziecko. 
Na szczęście jesteśmy młodzi. W tej sytuacji to dobrze bo dwa lata nie odbiją się bardzo na staraniach. Choć niedługo miną trzy lata jak staramy się o dziecko... Długo... Bardzo długo, biorąc pod uwagę, że od ponad dwóch jesteśmy pod opieką lekarzy.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

2dc... znowu

Wczoraj rozpoczął się nowy cykl. Mdliło mnie cały dzień z bólu. Dziś jest lepiej - przynajmniej nie boli, choć leci jak z kranu. Jutro wizyta. Mam nadzieję, że będziemy mogli podejść do transferu od razu w tym cyklu. Nie chcę robić przerwy. Zapytam też lekarza o AH (assisted hutching) czyli nacięcie otoczki przejrzystej zarodka i o embrioglue. Wiem, że nie musimy za to płacić, jeśli lekarz uzna potrzebę zastosowania tych wspomagaczy. Chyba 4 nieudane transfery chyba jednak mogą być uzasadnionym wskazaniem do tego. Oby.

Ogólnie jest dobrze. Nie wiem czy to kwestia pogodzenia się z sytuacją, wyparcia czy może jednak wiary w to, że się kiedyś uda, ale jestem spokojna.

piątek, 10 kwietnia 2015

Przyzwyczaić się można do wszystkiego

W 12dtp beta hcg 9,64mIU/ml także leki do odstawienia. Czwarty transfer nieudany, choć jest postęp. Coś się zadziało. Nie płaczę, nie rozpaczam, nawet nie wiem czy jest mi przykro, źle, smutno...  Jak widać człowiek może się do wszystkiego przyzwyczaić, nawet do niepowodzeń, straty dziecka. Ktoś powie, że to tylko ciąża biochemiczna, ale dla mnie każdy nieudany transfer to strata dzieciątka. Ale lepiej tak niż miałoby to nastąpić w 8, 10tc czy jeszcze później. Lepiej tak. A może po prostu w głębi serca wiem, że kiedyś się uda, że to tylko kwestia czasu, że muszę być cierpliwa.

Miało nie być kolejnego transferu, miała być przerwa, odpoczynek, ale... No właśnie ale. Jesteśmy już tak blisko. Ostatnia szansa. Na kolejną muszę muszę zarobić, także daję sobie, klinice, okruszkowi już ostatnią szansę. Później trzeba wrócić do życia. Trzeba się go nauczyć na nowo,  choć mam nadzieję, że jednak piąty transfer będzie tym ostatnim - szczęśliwym.

wtorek, 7 kwietnia 2015

10dpt

Beta HCG 33,43mIU/ml...

Czemu nie skaczę do góry z radości? Czemu jestem przerażona? Wiem, że ważny jest przyrost. Sprawdzę w czwartek, ale niestety nie spodziewam się cudu. Prawdopodobnie ciąża biochemiczna. Leki biorę dalej. Jeśli beta wzrośnie to w poniedziałek jadę do kliniki.
Boję się :(

środa, 1 kwietnia 2015

4dpt - ET4

Boję się. 
Bardzo się boję. Nic nie mogę zrobić. Jest lepiej niż poprzednio. Nie mam dużych wahań nastroju. Czekam. Z duszą na ramieniu czekam. Tak bardzo bym chciała żeby nam się udało, tyle wiary wlał we mnie ten bio... Ale boję się. Bardzo. To takie odległe, nierealne. Objawów się nie doszukuję. Wiem jak działa na mnie progesteron i niestety wszystko się powtarza, także nawet nie mogę nic przypisać ewentualnej ciąży. Nie mam apetytu, jestem senna, mam wrażliwe piersi gigant. Z "objawów" których nie mam, a na które jeszcze jest czas to ból nóg i węzeł chłonny.. To będzie zwiastowało porażkę. Choć brak ich nie oznacza sukcesu. Staram się mieć duży dystans do tego. Co ma być to będzie. Żyję w miarę normalnie. Dziś byłam u rodziców, na zakupach. Jutro muszę odebrać zamówienie i M po usunięciu zęba. W piątek trzeba coś zacząć przygotowywać do świąt. Może pójdę do spowiedzi. W sb. przyjedzie siostra, będę robić ciasta i inne smakołyki. Aaa i jeszcze święconka! A w niedzielę śniadanie z rodzicami, obiad razem u moich. Będzie wujek z naszym chrześniakiem kochanym, także posiedzimy trochę. I tak zleci... Poniedziałek, wtorek i będzie moja chwila prawdy na najbliższy rok. Oby to był szczęśliwy rok.


Oddychaj - Mikromusic

Oddychaj, Kochanie, oddychaj!
Trzymaj się mocno tego świata.
Nie zapominaj oddychać,
Nie zasypiaj, proszę, nie zasypiaj.
Oddychaj, Kochanie, oddychaj!
Przyniosę Ci wino i chleb.
Nie zapominaj, że jest ktoś taki
Dla kogo musisz oddychać.

Oddychaj, Kochanie, oddychaj!
Otworzę wszystkie okna na oścież.
Wiatr przyniesie Ci tyle powietrza,
Ażeby całe Twoje płuca napełnić.
Oddychaj, Kochanie, oddychaj!
Unoś pierś do góry.
Przy Tobie wciąż czuwam i czekam,
Bądź dzielny i... oddychaj!