wtorek, 30 czerwca 2015

29dpt Bije Ci serduszko

Niesamowite. Wciąż jeszcze nie dociera do mnie, lub boję się uwierzyć tak na 100%, że jesteś. Masz bijące serduszko! Coś niesamowitego. Jak ja mogłam wątpić w Ciebie. Jesteś naszym cudem, a ja jestem bardzo szczęśliwa, choć wciąż mocno ostrożna. Masz 7,62mm czyli idealnie 6t5d. Serduszka nie słyszeliśmy, bo lekarz nie chciał Cię za bardzo męczyć, więc tak szybciutko tylko zobaczyliśmy, maleńką pulsującą kropeczkę. Cudzie trwaj! Tak bardzo Cię kochamy.

Kolejna wizyta 08.07 i mam mieć już zrobione badania - glukoza, morfologia, mocz. A i mam kartę ciąży. Trochę się nie spodziewałam, że już, myślałam, że może na kolejnej wizycie, albo po 8tc. Także dzień miłych zaskoczeń. TSH robiłam wczoraj i na szczęście już spadło do 0,5 także jest dobrze, ale wizyta u endokrynolog i tak przyspieszona na 09.07.

Wszystko idzie w dobrą stronę. Plamienia mogą się pojawiać, przez to, że był to transfer na sztucznym cyklu i to z mrozaczka. Nic niepokojącego się nie dzieje, choć oczywiście wolałabym, żeby ich nie było. Leki zostają póki co bez zmian. Może za tydzień zmniejszymy estrogeny.

Z uroków ciąży, piersi dalej wrażliwe i w sumie prawie cały czas jest mi niedobrze, ale jem i póki co wszystko zostaje w środku :) Apetytu też jakoś nie mam, a jak już to smaki jednak bardziej słone. Na mdłości pomaga trochę cola, ale że to niezdrowe no to nie więcej niż szklanka na dzień. 

Dziś powiedzieliśmy rodzicom męża. Mama oczywiście płakała, ale cieszą się bardzo. Wiedzą o wszystkim od początku i wiem, że też bardzo przeżywali to wszystko. Moim rodzicom może powiem za dwa tygodnie i tyle. Póki co nikomu więcej nie chcemy mówić. 

Dziś jestem bardzo szczęśliwa!


niedziela, 28 czerwca 2015

27dpt... Oby przeczucia mnie myliły

Cóż... Nie chcę krakać, ale chyba nie wygląda to dobrze... Dziś znów niemiła niespodzianka w postaci krwawienia. Nie było tego dużo, ale nie powinno w ogóle mieć miejsca. W ogóle nie czuję się dobrze i jakoś ciążowo. Mdłości w sumie nie mam, choć po prostu cały dzień jest mi ciężko na żołądku. Senność tez jakby przeszła, choć jedna drzemka w ciągu dnia jest mile widziana. Poza tym piersi dalej wrażliwe ale zdecydowanie mniej niż było to jeszcze parę dni temu. Mam po prostu złe przeczucia, boję się wtorkowej wizyty jak nie wiem. Tak bardzo chciałabym się mylić. Tak bardzo pragnę tego dziecka, bardzo chciałabym je urodzić. Nie chcę przechodzić kolejnej porażki. Chcę być mamą, tak po prostu, jak miliony innych kobiet. Mamą. 

środa, 24 czerwca 2015

23dpt jeszcze tydzień oczekiwania

Jeszcze tydzień do wizyty. Dni lecą nawet w przyzwoitym tempie, ale nie zmienia to jednak faktu, że boję się tej wizyty. Tak bardzo chciałabym usłyszeć serduszko. Wiedziałam, że tak będzie. Że jak w końcu uda nam się zajść w ciążę, to całe te dziewięć miesięcy będę się o coś martwić. Oczywiście staram się podchodzić do wszystkiego z dystansem i pewną dozą rozsądku. Teraz robię wszystko aby tę ciążę utrzymać i nie mam wpływu na to jak to się skończy. Jeszcze nie teraz. 

Mdłości mam leciutkie. Najważniejsze - nie jeść nic słodkiego, choć wczoraj niespodziewanie przy obiedzie z teściową mnie wzięło, ale na szczęście opanowałam to szybko, także raczej się nie zorientowała. Sok pomarańczowy również jest na nie.

Piersi bolą dalej i nawet mycie się nie należy do super przyjemności, ale tragedii nie ma. 

Senna raz jestem, raz nie. 

Plamień brak na szczęście. Czasem pojawi się tępy ból brzucha, ale nie jest ani mocny, ani uciążliwy, ani częsty. Mam nadzieję, że to nic poważnego i może tab być. 

Waga początkowa 61,5kg, waga z dzisiaj 60,3, czyli -1,2kg od początku. Mam nadzieję, że to też normalne, bo jem raczej dobrze i zdrowo. 4-5 posiłków w odstępach 3-4h, w tym owoce, warzywa, nabiał i jakiś białko. Chyba tak powinno być. Piję dużo wody, ale to akurat dobrze, przynajmniej nie mam problemu z zaparciami. 

Objawy mnie uspokajają. Gorzej jak jeden dzień jest bez większych oznak, wtedy zaczynam się denerwować. 
Boję się cokolwiek pisać o maleństwie, które we mnie rośnie, żeby ten cud nie prysnął. Serduszko powinno już bić. Tworzą się też zalążki zębów, połączenia nerwowe. Mój mały człowiek.


Wiem, że mój stosunek do wiary i Kościoła nie jest wzorowy, ale modlić mi się nikt nie zabroni. 

Modlitwa brzemiennej matki, której ciąża jest zagrożona:
Święta Joanno Beretto, Ty dobrze poznałaś lęk i niepokój matki, która nosi pod swoim sercem dziecko, lecz nie wie, czy będzie mogła cieszyć się z jego szczęśliwych narodzin. Kocham najszczerszą matczyną miłością to dziecko, które Pan Bóg stworzył w moim łonie, ale boję się o jego kruche życie, które jest zagrożone i niepewne. Zwracam się do Ciebie, heroiczna matko, bo wiem, że Ty mnie zrozumiesz w moim utrapieniu. Ufam, że przyjdziesz mi z pomocą i wyprosisz mi u Boga potrzebne łaski.
Módl się za moje dziecko, aby mogło szczęśliwie przyjść na świat i żyć ku chwale Bożej i naszej radości. A mnie wybłagaj siły do znoszenia tego niepokoju i strachu o przyszłość. Uproś mi łaskę pokornego przyjęcia woli Bożej i odczytania właściwego sensu Jego odpowiedzi na moje modlitwy. Amen.

Litania do św. Gerarda Majelli (Patrona dzieci nienarodzonych i matek oczekujących narodzin):
Kyrie eleison.
Chryste eleison. Kyrie eleison.
Chryste, usłysz nas.
Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże
Duchu Święty, Boże
Święta Trójco, jedyny Boże
Święta Maryjo, módl się za nami.
Św. Gerardzie, nadzwyczajnymi laskami już w dzieciństwie obdarzony, módl się za nami.
Św. Gerardzie, sług wiernych doskonały wzorze
Św. Gerardzie, aniele czystości i niewinności
Św. Gerardzie, serdeczny miłośniku Dzieciątka Jezusa
Św. Gerardzie, przedziwny sługo Niepokalanej Dziewicy
Św. Gerardzie, seraficzny czcicielu Eucharystii
Św. Gerardzie, wzorze miłości bliźniego
Św. Gerardzie, przykładzie prawdziwej pokory
Św. Gerardzie, wzorze doskonałego posłuszeństwa
Św. Gerardzie, heroicznie poddany Woli Bożej
Św. Gerardzie, mistrzu życia duchownego
Św. Gerardzie, postrachu szatanów
Św. Gerardzie, żywicielu głodnych
Św. Gerardzie, troskliwy ojcze ubogich
Św. Gerardzie, miłosierny opiekunie chorych
Św. Gerardzie, pocieszycielu strapionych
Św. Gerardzie, szczególny opiekunie matek rodzących
Św. Gerardzie, stróżu poczętych dzieci
Św. Gerardzie, nieustraszony misjonarzu
Św. Gerardzie, obdarzony charyzmatem nawracania grzeszników
Św. Gerardzie, przesławny cudotwórco
Św. Gerardzie, chlubo i podporo Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.

Módlmy się: Boże, który od młodości rozpaliłeś świętego Gerarda niezwykłą miłością do Swego ukrzyżowanego Syna, spraw łaskawie, abyśmy za jego przykładem stawali się żywym obrazem naszego Odkupiciela. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

Modlitwa matki za dziecko w jej łonie:
Wszechmogący Boże, Ty który jesteś Stworzycielem wszystkiego,
Ty który wypełniasz Swoją obecnością cud nowego stworzenia,
proszę Cię za poczęte dziecko, które noszę w swoim łonie.
Daj mi potrzebne siły, aby nosząc życie w sobie, już teraz otoczyłam
je miłością, której Ty jesteś zawsze pierwszym dawcą.
Proszę Cię Panie  za to nienarodzone dziecko (..imię….), abyś był Jego najwierniejszym opiekunem i czuwał nad każdym jego dniem życia.
Obdarz je swoją miłością, zdrowiem i wszystkim tym co Twoja święta wola dopuści, ponieważ na Twój obraz i podobieństwo zostało powołane do istnienia.
Daj także ojcu tego dziecka radykalizm serca i ducha, aby idąc za przykładem św Józefa był prawdziwą podporą dla tych dwojga ludzi, którym został dany jako ich opiekun i strażnik. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen


Modlitwa matek oczekujących dziecka:
Panie Jezu, proszę Cię z miłością, za to powierzone mi życie, które noszę w łonie. Z pokorą dziękuję, że wybrałeś mnie jako narzędzie Twojej miłości. W tym pięknym oczekiwaniu pomóż mi żyć w nieustannym zawierzeniu się Twojej świętej woli. Daj mi serce matki: czyste, mocne i hojne. Ofiaruję Ci wszystkie obawy o przyszłość: lęki, niepewności, oczekiwania względem dziecka, którego jeszcze nie znam. Spraw aby narodziło się zdrowe, oddal od niego wszelkie zło fizyczne i niebezpieczeństwa duszy. Proszę, obdarz pełnią życia wiecznego dzieci, którym nie pozwolono się narodzić, otaczaj opieką rodziny, by mocą Twej łaski skutecznie oparły się zasadzkom złego ducha, z miłością przyjmując każde życie i chroniąc je od chwili poczęcia aż do naturalnej śmierci.
Ty, Maryjo, która poznałaś niezliczone radości świętego macierzyństwa, daj mi serce zdolne do przekazania wiary żywej i gorącej. Uświęć moje oczekiwanie, błogosław moją cichą nadzieje, spraw by owoc mojego łona wzrastał w łasce i świętości.
Przez Chrystusa, Twego Boskiego Syna. Amen.

 Modlitwa matki do Anioła Stróża poczętego dziecka:
Pozdrawiam Cię, Aniele Stróżu dzieciątka, które zostało poczęte w mym łonie. Uwielbiam Boga, którego Ty oglądasz twarzą w twarz. Ja matka dziecka, które ma się narodzić, proszę Cię, udzielaj mi potrzebnych natchnień, abym czyniła wszystko, co jest potrzebne, by szczęśliwie urodzić zdrowe dziecko. Amen.

sobota, 20 czerwca 2015

19dpt... Pierwsze niepokoje.

Dzień nie zaczął się przyjemnie... Niestety rano czekała na mnie niemiła niespodzianka w postaci różowobrązowego plamienia. Przestraszyłam się, bo w ogóle nie spodziewałam się takiego widoku. Na szczęście wystarczyły trzy podtarcia i było czysto. Godzinę później przy aplikacji luteiny też czysto. Na szczęście dziś była wizyta, lekarz nie był zachwycony, ale na usg okazało się, że pojawiły się pierwsze struktury zarodka, także wszystko idzie w dobrym kierunku. Nawet się nie denerwuję. Nie wiem czy dlatego, że wiem że wszystko będzie dobrze, czy dlatego, że po prostu nie mam na nic wpływu. Robię co mogę. Odpoczywam, biorę leki, jem zdrowo. Modlę się tylko aby ten cud trwał. 

Kolejna wizyta 30.06 o 10.30. Wtedy powinno być już słychać serduszko, także będzie nasza chwila prawdy. Muszę znaleźć sobie jakieś zajęcie, żeby nie zwariować. Ciężkie to czekanie, mimo że jestem dość cierpliwą osobą. 

Dziś miałam badany jeszcze progesteron, ale wynik pewnie koło poniedziałku, ale chyba nie będę dzwonić. Myślę, czy we wtorek nie zrobić sobie ponownie badań. Na pewno tsh i może dla spokoju betę i progesteron. Tak dla siebie. Zobaczymy. 

A z objawów doszła senność...  Śpię na stojaco. Ale dobrze, najważniejsze, żebyś rosło dzieciątko.

czwartek, 18 czerwca 2015

17dpt 36dc 5t0d ciąży

Czy już wierzę, że jestem w ciąży? Z pewnością. Wierzę i kocham nasze dziecko. Nie wiedziałam, że tak szybko to nastąpi. Myślałam, że będę ostrożna do granic możliwości, ale się nie da. Kocham je od pierwszej sekundy, pierwszej komórki. Wiem. Doskonale wiem, że niestety może być różnie, jeszcze nie słyszeliśmy serduszka, nie widzieliśmy zarodka, ale póki co wierzę, że będzie dobrze. Pierwszy raz jesteśmy tak daleko. 

Mąż jest kochany. Zmywa, robi pranie, odkurza, choć dalej potrafi mnie wkurzyć, ale teraz to nie trudne w sumie, choć sama staram się mocno nad sobą panować. Wczoraj był na badaniu nasienia w Invimedzie, bo była jakaś promocja z okazji dnia ojca. Cudów się niestety nie spodziewam, ale to nic. Teraz walczymy o naszego maleńkiego szkraba, a później spróbujemy jeszcze coś zdziałać w kierunku poprawy nasienia. Może bio pomoże. A propos, byłam wczoraj. Powiedział, że będzie dobrze :) Wiem, że może być to takie gadanie, ale wierzę, że teraz naprawdę BĘDZIE DOBRZE. Poczarował, przekazał dobrą energię i do zobaczenia za miesiąc. I tak mam nadzieję, przez kolejnych 9 miesięcy. Będę chodzić. Jedna wizyta 80zł więc mało nie jest, ale skoro w to wierzę (słusznie, nie słusznie), skoro udało się dopiero po wizytach u niego, to coś w tym musi być. A nie będę ryzykować życiem i zdrowiem naszego dziecka. Wiem, że może to być czysty przypadek, ale coby to nie było, wiem, że są ludzie, którzy wyczuwają aurę i biopole innych i wiem, wierzę, że są ludzie, którzy mogą dobrą energię przekazywać. Wydaliśmy już tyle pieniędzy, że w takiej sytuacji można by rzec, że to "grosze". Życie i zdrowie naszego, tak długo wyczekiwanego i wywalczonego dziecka jest warte każdych pieniędzy i choćbym miała sprzedać auto i zapożyczyć się nie wiadomo na jaką kwotę to to zrobię, aby móc bezpiecznie urodzić nasze maleństwo. 

Byłam wczoraj też u rodzinnego lekarza po receptę na duphaston, bo roztargniona jestem jak nie wiem i nie mam pojęcia jakim cudem wydawało mi się, że mam jeszcze jedno opakowanie i w klinice powiedziałam, że nie potrzeba, a w domu okazało się, że mam 3 tabletki... Ale na szczęście kobitka fajna, także nie ma problemu. Pokazałam jej też wynik morfologii i zaleciła żelazo, ale nie chce wchodzić w kompetencje lekarza z kliniki więc powiedziała, żebym lepiej zapytała najpierw. Receptę wykupiłam, ale dziś jeszcze nie wzięłam. Poczekam do soboty i zapytam czy mogę to brać. Lek nazywa się Sorbifer Durules. Mówiła, że gdyby zobaczyła takie wyniki u osoby nie w ciąży to zaleciłaby suplementację. No zobaczymy. Wolę jednak skonsultować. 

Z objawów ciążowych:
- ciemna kreseczka od pępka w dół jest coraz ciemniejsza
- piersi wrażliwe i duże... bardzo duże, na wrażliwość pomaga sztywny biustonosz
- spanie... rzecz dziwna się dzieje, bo ogólnie budzę się wyspana około 5.30 max 6.00 ale później jednak trzeba odespać, nawet kilka razy. Dobrze, bo wydaje mi się, że to objaw wzrostu progesteronu. Spać chodzę po 23 i zasypiam od razu, także system mi pasuje :)
- nastroje... hmm ogólnie chyba nie mam, nerwus byłam zawsze, ale teraz jestem raczej spokojna, czasem jedynie zbiera mi się na płacz bez powodu choć i bez ciąży zdarzało mi się ryczeć na reklamach, ale teraz zdarza mi się to w najmniej oczekiwanych momentach więc pewnie to też kwestia hormonów ciążowych
- wrażliwość na słodkie zapachy, rosół i jedzenie psa
- apetytu raczej brak, ewentualnie małe zachcianki wieczorem, ale w związku z tym, że dbam o to co jem, to nie ulegam
- brak zainteresowania słodyczami (duży plus) i mięsem (trochę jednak by się białka przydało)
- uwielbiamy owoce i warzywa!
- czasem delikatne bóle brzucha, ale to bardzo rzadko i wydaje mi się, że są spowodowane raczej wzdęciami, pomaga no-spa, ale nie borę jej częściej niż 2x na dobę. 

Co do leków, to biorę oczywiście zgodnie z zaleceniami, czasem jeszcze rano magnez, ale chyba kupię taki dla ciężarnych, jak ten się skończy. Jedyne co niestety przyjemne nie jest to zastrzyki z progesteronu. Mąż robi bardzo delikatnie i sam zastrzyk nie boli, ale niestety później miejsce jest obolałe i potrafi boleć tak ze 2 dni. Ale to nic, małe poświęcenie z mojej strony jak na to co mogę zrobić dla mojego dzieciątka. 

 Oczywiście nikomu jeszcze nic nie mówiliśmy i raczej szybko nie powiemy. Pierwsi pewnie będą rodzice męża (ale z całkowitym zakazem mówienia komukolwiek, najlepiej do dnia porodu!), bo mieszkamy z nimi i w sumie wiedzieli, że mieliśmy transfer, ale poczekamy z informacją, aż usłyszymy serduszko. Reszcie chyba powiemy dopiero w drugim trymestrze. Póki co wolę, żeby nie wiedziało zbyt wiele osób. Jako taka Zosia - samosia wolę sobie ze wszystkim radzić sama.

Czekamy soboty. Mam nadzieję, że lekarz będzie miał dla nas tylko dobre wieści.




wtorek, 16 czerwca 2015

15dpt 4t6d

Denerwuję się. Bardzo. Już zaczynam wariować jak piersi przestają boleć... Boję się że ta bańka zaraz pryśnie. Chciałbym usłyszeć na wizycie, że jest pęcherzyk, a że progesteron jakoś podniesiemy. Jutro u bio chciałbym usłyszeć, że będzie dobrze. Tak po prostu. Będzie dobrze.

Zrobiłam sobie test, żeby mieć taki namacalny dowód. Pierwszy raz w życiu mam dwie kreski na teście. Piękne, mocne, czerwone dwie kreski.


Myślałam, że mnie nerwy zjedzą w poczekalni. Aż mnie brzuch zaczął trochę pobolewać więc musiałam się doprowadzić do porządku. Na transferze powiedziałam do doktora, obyśmy się spotkali, bo wiedziałam, że jeśli się nie uda, to stety niestety zmienię klinikę do ewentualnego kolejnego podejścia, także już na wejściu powiedziałam, że dobrze, że się widzimy. USG szybciutkie, żeby nie maltretować i nie niepokoić lokatora. TAK! TAK! W macicy jest widoczny przynajmniej jeden pęcherzyk ciążowy! Jeden krok za nami. Kolejna wizyta w sobotę. Zaskoczona jestem, że tak szybciutko, ale co mi tam. Doktor wie co robi i lepiej mieć początek pod kontrolą niż potem coś sobie wyrzucać. Ze względu na dość niski progesteron dostałam Prolutex w zastrzykach i lekarz uspokoił mnie, że ta dawka już w zupełności zabezpieczy ciążę. Także maluszku, rośnij sobie zdrowo. 
Luteina 2-0-2 (było 2-0-1) i reszta bez zmian.
Dzisiejsza beta hcg 1803 mIU/ml a progesteron 22,4 ng/ml także wszytko idzie w dobrym kierunku. Oby tak dalej. 


Dzieciątko, nawet nie wiesz jak bardzo Cię kochamy!





poniedziałek, 15 czerwca 2015

14dpt Cudzie trwaj!

Beta HCG 993 mIU/ml
Progesteron 10,10 ng/ml

Beta jest piękna, przyrost idealny, ale co z tym progesteronem?! Beta jest piękna, jestem w ciąży! W piątym tygodniu ciąży. 4t i 5d. Tylko ten progesteron... Jutro wizyta, mam nadzieję, że lekarz mnie uspokoi, albo coś poradzi. Tak się boję, że stracimy to dzieciątko. Tak bardzo się boję. Ogólnie jestem dość spokojna, bo wiem, że niestety nie mamy dużego wpływu na to co się będzie działo. Jedyne co JA mogę zrobić to odpoczywać i brać leki. Reszta w rękach ... Boga (?!). Czasem mam tylko wahania nastrojów, jak teraz na przykład, siedzę, piszę i ryczę. Ryczę ze strachu, z bezsilności, ze świadomości. Ryczę, bo tak bardzo pragnę tego dziecka. Tak bardzo chciałabym móc je przytulić za 9 miesięcy. Tak bardzo bym chciała, żeby zostało w naszym życiu już na zawsze. Żeby wywróciło je do góry nogami. Chcę pokazać mu nasz świat. 

Dziś mam 33dc, dziś powinnam dostać @. Na szczęście cisza. Nic. Nie mam żadnych plamień, brzuch mnie nie boli. Piersi są duże. Bardzo duże... ogólnie nie są małe, no ale teraz to już nawet największy z moich biustonoszy jest ciut przyciasny. To mały problem oczywiście. Są też wrażliwe. Ale tak ma być. 
Mam ciemniejszą linię od pępka w dół. Chyba po tym mogłabym rozpoznawać u siebie ciążę, bo był to pierwszy objaw :) Nie jest to super ciemna kreska, ale jest, a ogólnie nie posiadam takiego znamienia. Aaaa nie! Zimno! Zimno było pierwszym objawem. Wylazło dziadostwo w niedzielę, 6dpt i kurcze do tej pory szpeci moją twarz. Najgorzej, że pęka, rozwala się i robi się strup, który znów pęka i tak w koło Macieju. No ale nie przejmuję się tym. Jest to jakiś spadek odporności, a niestety mam skłonności do tego dziadostwa. 
Dalej mam wyczulony węch i czasem pojawiają się jakieś mdłości, ale z pewnością nie są to typowe mdłości ciążowe. Przypuszczam, że wynikają bardziej ze stresu. Jem dość regularnie co 3-4h, choć ostatnio troszkę mi apetyt spadł. Ale staram się... Unikam słodyczy, tak dla zdrowia... Dziś mi tylko nie wyszło :/ Zjadłam 1,5 paczki kinder bueno, 1 toffifi i kostkę czekolady karmelovej... Nie ma się czym chwalić, ale w nerwach albo nie jem, albo właśnie mam napady na czekoladę. Ale koniec z tym już. Ogarnąć się trzeba. 

Ponieważ prowadzę teraz niestety łóżkowy tryb życia, stwierdziłam, że zrobię internetowy kurs makijażu. Wiem, że to ie to samo, co tradycyjny kurs z praktyką, ale zawsze to jakaś dodatkowa wiedza, a że lubię się bawić kosmetykami, to może mi się przydać choćby dla własnego użytku. Z łóżkowych zajęć mam jeszcze krzyżówki, choć powoli już mnie nudzą i książkę. A jako że lubię robić wiele rzeczy na raz to czytam dwie. "Na dnie nieba" Manueli Gretkowskiej oraz "Homo Faber" Maxa Frischa. Gretkowska ma świetny styl. Czyta się ją rewelacyjnie niezależnie od tego czy są to felietony czy powieść. 

Zmartwienia są jak ptaki - polatują wokół twojej głowy, czasem na niej przysiadają - ale nie pozwól, aby uwiły na niej gniazdo. 
Podobno to chińskie przysłowie. Na najbliższy czas muszę je sobie dobrze zapamiętać.

I jeszcze jedno, które idealnie pasuje do sytuacji:
Nic nie poradzisz na to na co nic nie poradzisz - Haruki Murakami.


****************************************************************



piątek, 12 czerwca 2015

Czy to był tylko sen? 11dpt.

Czekamy.

Węch mam jak u psa. Masakra jakaś, wszystko mi śmierdzi, albo odczuwam tak intensywnie, że aż mnie mdli.

Błagam, niech ten cud trwa....

EDIT

Beta hcg 333mIU/ml czyli wzrost o 158% super, ALE
Progesteron 9,70ng/ml... mało... Bardzo mało jak na te dawki leków. Dzwoniłam do kliniki. Mają oddzwonić po konsultacji z  lekarzem. Czemu po prostu nie może być dobrze? Boję się. Dzieciątko walcz!

Jeszcze TSH wzrosło do 4,5 µIU/ml i wyniki morfologii wskazują na początek anemii. Słabo to wygląda. Boję się jak nie wiem :(

Czekamy dalej.

Edit 2

Euthyrox mam brać 50/75, leki jak biorę. Wizyta we wtorek o 16.45. Oszaleję chyba. Będę walczyć choćby nie wiem co. Dołożę sobie lutinus jeszcze i zrobię w poniedziałek badanie. Mam nadzieję, że trochę wzrośnie. W środę chyba pójdę do bioenergoterapeuty. Niech czaruje, medytuje, robi co chce, byle tylko było dobrze. Błagam. Tak bardzo chciałabym być już względnie spokojna. Tak bardzo chciałabym zobaczyć pecherzyk, a potem usłyszeć serduszko. Tak bardzo chciałbym żeby nam się w końcu udało. Tak bardzo. 

środa, 10 czerwca 2015

9dpt, Beta hcg... i co dalej?

Do wczoraj byłam pewna, że się udało. Mogłabym się zakładać z każdym o wszystko co mam. Jakoś tak podpowiadało mi serce. Wieczorem już ta pewność całkowicie odleciała... Rozum doszedł do głosu. Stwierdziłam, że szyjka miększa, że jednak węzeł chłonny pod pachą mi wyszedł... Że jednak się nie udało. Serce zakuło. Usnęłam. Płakać będę jak już zobaczę wynik. Rano pojechałam do laboratorium. Powstrzymywałam się od płaczu. W poczekalni, jak na złość wszystkie panie w widocznej ciąży i jakieś trzy staruszki. Pomyślałam, że chyba nigdy nie będzie mi dane chodzić z takim brzuszkiem. Byłam zła, że się nim chwalą... Ja pewnie będę ukrywać, żeby "nie zapeszyć", nie przyciągnąć złego. Siedziałam, czekałam.... Oczywiście, mimo iż według kolejki nie byłam ostatnia, wywołano mnie na samym końcu. Na szczęście pielęgniarka miała wprawną rękę i udało się pobrać krew za pierwszym wkłuciem. To było ok. 10. Pojechałam do domu i puściłam głośno muzykę, żeby zagłuszyć swoje myśli. Ugotowałam obiad. Myśli krążyły wokół tego co teraz... Co jak zobaczę betę < 0,1... Przecież, to koniec starań na nie wiadomo jak długo. Znów wróciły myśli, żeby jednak nie zatrzymać się na czerwonym świetle, albo zobaczyć jak to jest umieć latać... Chyba znów powinny pójść leki na depresję w ruch. Przynajmniej na jakiś czas. Dopóki sobie nie poukładam wszystkiego. Wyniki sprawdzałam co godzinę, co pół... co 15 minut. W końcu się pojawił...

Beta HCG 129,41 mIU/ml

M siedział obok. Zaczęliśmy płakać oboje. Z radości, z przerażenia... Ze wszystkiego. Cudzie trwaj. Proszę. Jeszcze nigdy nie było tak blisko. Tak pięknie. Boję się myśleć, że to ciąża, choć wiem, że wynik jest jednoznaczny. Boję się cieszyć, bo wiem, że skończyć może się różnie. Muszę znaleźć sobie zajęcie do piątku. W piątek zrobię powtórkę, sprawdzę przyrost. Myślę, że wtedy się uspokoję. Wóz, albo przewóz... Dodatkowo zbadam TSH i progesteron. 
Teraz pozostaje czekać i nie zwariować. Jedna z najtrudniejszych rzeczy przy całej procedurze in vitro.











wtorek, 9 czerwca 2015

8dpt - The day before...

Ach! Co to był za weekend. Piękna, słoneczna pogoda, błękitne niebo, zielone drzewa i rajsko śpiewając ptaki. Szkoda, że tak szybko zleciało. Już dawno tak nie odpoczęłam. Zniknęły problemy, złe nastroje, humory.Delektowałam się ciszą, słońcem, spokojem. Tego mi było trzeba. Nawet troszkę się opaliłam mimo, że filtr 30 i 50 a do słońca wystawiałam tylko nogi. W sobotę zrobiliśmy sobie wycieczkę, trochę połaziliśmy po starym mieście, popłynęliśmy statkiem, potem obiad - naleśniki i kawa mrożona mmmm pych! :D

A co do istoty... to jutro chwila prawdy. Póki co piersi ogromne i wrażliwe, jak zawsze po lekach. Brzuch czasem troszkę zaboli, ale nic szczególnego. Ze dwa razy ciągnęło mnie dziwnie w pachwinach i też może dwa razy odnotowałam duszności i kołatanie serca, ale przez chwilę. A poza tym może to być też już skutek euthyroxu. Z rzeczy innych, to albo mam omamy albo zaobserwowałam przebarwienie na brzuchu - delikatnie ciemniejszą linie od pępka w dół, ale też może być to od leków i coś czego niestety nie da się nie zauważyć - w niedzielę wylazło mi zimno :( Obrzydliwe, wielkie, bolące, swędzące zimno... Już tak dawno nie miałam, a tu znowu. Może być to objaw osłabienia organizmu wywołanego ciążą, nie obraziłabym się, ale jeśli wylazło tak bez powodu to jakbym mogła, udusiłabym gołymi ręcami. Co jeszcze? Aaa tak... wczoraj trochę pogmerałam, pomacałam i szyjka twarda i zamknięta na cztery spusty. To dobry znak, ALE może też być spowodowany JESZCZE lekami i ma czas żeby się otworzyć. W końcu wczoraj był dopiero 7dpt. No ale nie ma co rozmyślać i gdybać. Jutro się wszystkiego dowiem. 
To piąta próba i widzę po sobie że im dalej w las tym łatwiej przyjmuję porażki. Przy pierwszych trzech podejściach wariowałam. Każda godzina ciągnęła mi się jak tydzień. Po trzecim dniu już ryczałam, szukałam objawów. Myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół tego czy się udało czy nie. A teraz? Teraz jest inaczej. Spokojniej. Mam dużo większy dystans do tego wszystkiego, bo wiem też, jak mało zależy od nas. Robimy wszystko co trzeba, co możemy. Brakuje tylko tej odrobiny szczęścia. Nawet ostatnio, gdy prawie się udało, dopiero po wizycie poczułam, że straciliśmy maluszka, naszą szansę. Ale nie chcę rozpamiętywać. Chcę żyć dalej, walczyć dalej póki mam siłę. Nie wiem co będzie jutro. Mam "plan" ... Szkic może bardziej na każdą opcję. Na to co jeśli się nie uda i co jak się uda. Ale to tylko zarys. Nie chcę już planować. Chcę mieć cele i do nich dążyć, ale przy tym korzystać z życia. Pozwalać się zaskakiwać. Czasem rozpieszczać. Chcę robić to na co mam ochotę i nie myśleć już wiele czy wypada i jakie będą konsekwencje. Mam 25 lat. Nie żałuję ani chwili swojego życia. Ani minuty poświęconej na walkę o nasze dziecko. Nie chciałabym zamienić tych trzech lat starań na nic innego. To mnie ukształtowało. Pokazało, że trzeba brać z życia jak najwięcej. Nie wiem czy jest coś po życiu, więc trzeba korzystać z tego co wiadome. 

Jutro, jutro, jutro...


czwartek, 4 czerwca 2015

3dpt (ET V)

Jakoś leci ten czas. Właśnie jedziemy na długi weekend na wieś. Odwiedzimy mojego tatę, pojedziemy na wycieczkę. Odpoczniemy, zmarnujemy trochę czasu. 

Dziś jest 3. dzień po transferze, objawów nie mam żadnych, no ale czego się spodziewać. Żyję jak dotychczas, nie leżę plackiem bo bym chyba oszalała czekając. We wszystkim trzeba zachować jakieś umiar. 

Ostatnio mam jakieś dziwne, chore myśli. Wyobrażam sobie różne straszne sytuacje jak na przykład to że mój mąż ginie w wypadku, albo że jestem śmiertelnie chora, albo że tracę rodziców lub dziecko... Nie wiem skąd mi się to bierze, ale już nie raz mnie te myśli doprowadziły do łez. Może powinnam iść do jakiegoś psychologa, bo chyba coś nie tak mam z głową. O ciąży myślę cały czas pozytywnie ale jakoś nigdy nie miałam wyraźnych myśli związanych z tym, że jesteśmy rodzicami, że jesteśmy na wakacjach, albo mieszkamy w pięknym domu i jesteśmy cholernie szczęśliwi. Wiadomo że najbardziej boimy się tych złych, nieprzewidzianych rzeczy, może to jakaś reakcja obronna?  

Cóż póki co zostawię ten temat. Pożyjemy zobaczymy jak będzie. Oby wszystko się ułożyło. 

wtorek, 2 czerwca 2015

Transfer no 5

Wczorajszy Dzień Dziecka był bardzo miły. Obym za rok mogła go świętować z maluszkiem którego wczoraj zabrałam do domu. Ostatnia blastocystka 4BB. Mam mnóstwo pozytywnej energii i najchętniej bym zrobiła coś aktywnego, ale teraz przede mną kilka dni odpoczynku. Chcę wierzyć, że już będzie dobrze, że to nasz czas, że tym razem się uda. Czuję się świetnie, chyba najlepiej ze wszystkich transferów. Nic mnie nie boli, jestem wypoczęta, zrelaksowana, co może pójść nie tak? Póki co się nie boję. Mam dobre przeczucia, choć później brutalnie mogą się zdarzyć z rzeczywistością, ale to będę się martwić później. Musiałam troszkę zaplanować sobie te 9 dni oczekiwania i tak: jutro pojadę do mamy po jakieś tam rzeczy, w czwartek jedziemy na wieś i wracamy w niedzielę, także jakaś książkę muszę przysposobić, ale pewnie też pojedziemy na małą wycieczkę. I tak minie mi 6dni od transferu. Później jeszcze tylko poniedziałek, wtorek i w środę beta... Chwila prawdy. Ostatnia nadzieja.

Tak niewiele w życiu zależy od nas samych...