piątek, 25 marca 2016

6 tygodni zmieniania świata

Nie, to nie jest tak, że nie mam czasu. Mam go dość sporo jednak wolę go poświęcić mojemu maluszkowi. Kocham jak nigdy przedtem. To niesamowite. Od 6 tygodni świat jest piękniejszy. Jestem bardzo szczęśliwa.

Z konkretów, to tak:
dobilismy do 4kg - może i nie jest to dużo ale jest już spory postęp. Żółtaczka prawie już zniknęła, było zalecenie dopajania wodą z glukozą ale podałam tylko 3razy, a potem jeszcze dokarmiać mm ale tu się w ogóle nie posłuchałam i dobrze, bo zaczęliśmy już nabierać rozpędu w przybieraniu na wadze. Karmię tylko piersią i tak już zostanie. Nie dam sobie wcisnąć, że mleko nie takie, albo że słabo przybiera. Wcześniej było 20g/doba, co jest normą, najniższą, ale normą. Później 24g/doba i teraz już mamy około 40g/doba także super. Jednak mama wie lepiej.

Byliśmy też u neurologa, bo mając 4tygodnie i 5 dni Tymek obrócił się z brzuszka na plecy, a to zdecydowanie za wcześnie. Pomijam już fakt, że z boku na bok obraca się od urodzenia i to się nie zmieniło, ale z brzuszka na plecy...?! Pani neurolog mająca chyba że 150lat na szczęście nie stwierdziła wzmożonego napięcia mięśniowego, ale zalecila delikatną rehabilitację i dodatkowo tonę badań i szczepienia acelularne, dzięki czemu mamy szczepionki 5w1 za darmo. Zwróciła tez uwagę na dość małe ciemiączko i kazała zrobić usg. W sumie cieszę się z tej wizyty, czasem troszkę nadgorliwości nie zaszkodzi.

Usg bioderek bez zastrzeżeń :-)

Przeszliśmy już chyba skok rozwojowy. Właściwie to jeszcze końcówka. Tak sądzę, bo przechodzimy go bardzo łagodnie. Tymek większość czasu śpi od dwóch dni, a jak nie śpi i aktualnie nie je, to jest trochę zły. Wczoraj spał prawie cały dzień i noc, ale dziś już widać zmianę. Przede wszystkim mamy bardzo dużo uśmiechów. W niedzielę był pierwszy taki bardziej świadomy, a teraz już są normą. Oby tak dalej nam szło.

Chustujemy się. Może jeszcze nie za często, ale codziennie staramy się motać. Mały lubi być blisko, a i ja bardzo tej bliskości potrzebuję.  Może nawet bardziej niż on.

U mnie po cięciu też już wszystko super. Lekarz powiedział, że prawie nie widać blizny na macicy i ktoś (nie chwaląc siebie samego) mi dobrze cięcie zrobił. Dziś oficjalnie kończymy połóg.


Staram się jak mogę zapamiętać wszystko co się dzieje. Każdy moment, każdą chwilę. Codziennie robię przynajmniej jedno zdjęcie. Na każdy miesiąc odbijamy stópki. Ten czas tak szybko ucieka. Tymuś zmienia się z dnia na dzień. Już nie jest tak idealnie podobny od tatusia. Ma ucho po dziadku (moim tacie) i mój kształt oczu. Już powoli widać jak będzie wyglądał jako troszkę większy chłopiec.

Teraz moje słońce już śpi. Pory mamy w miarę stałe. Muszę go jedynie budzić w nocy na karmienie, bo jednak 6h to za długa przerwa w karmieniu :-)

czwartek, 3 marca 2016

Trzy tygodnie zmieniania świata



01.03.2016
Mamy nowy miesiąc. W tym miesiącu Tymuś skończy miesiąc i w tym miesiącu na świat przyjdzie kuzyn Tymka, Kacperek. To powinien być fajny miesiąc. Tata umówił mamie dermatologa na dziś. Ale co z Tymkiem? Pogoda fatalna, nie chcę narażać swojego maluszka na wirusy i przeziębienie, ale nie chcę go też zostawiać. Zła jestem, na siebie, na swój organizm, na to że co chwilę coś mi jest. Od porodu minęły ledwo dwa tygodnie, a ja miałam już dwie opryszczki i teraz jeszcze coś na pośladku. Załamać się można. Zdrowie Syna jest dla mnie ważniejsze, więc postanowiłam, że zostawię go w domu z teściową. Mleko odciągnęłam, żeby w razie potrzeby mogła mu podać, choć mam nadzieję, że zdążę wrócić. Przed samym wyjściem jeszcze nakarmię maluszka i może jakoś wytrzyma.
Do południa przyjechał dziadek Andrzej. Tymuś miał akurat godziny aktywności, więc miło spędził czas z dumnym dziadkiem. Później mama nakarmiła swojego ssaka i myślała, że pojedzony dzieć uśnie, a ona spokojnie odciągnie mleczko, ale plany maluch miał inne. Położyła więc mama Synka w łóżeczku na brzuszku, żeby troszkę poćwiczył mięśnie i pomasował brzuszek. Leżał tak Tymek około 20 minut i kręcił główką z prawa na lewo i z lewa na prawo. Poszło sporo pruczków. Mama myślała że zdąży jeszcze zjeść zupę, ale są sprawy ważniejsze, więc najpierw nakarmiła Synka. Udało się go też uspać i ciasno owinętego w kocyk i rożek odłożyć do łóżeczka. Musiała mama jednak włączyć szum wentylatora, bo inaczej dziecię jest niespokojne. Zrobiła mama w międzyczasie kilka rzeczy.
Po powrocie taty, mama szybko jeszcze nakarmiła Synka i zebraliśmy się do lekarza. Pani doktor stwierdziła, że wygląda jej to na półpaśca. Mama z momencie zbladła i miała łzy w oczach. Czy mogła zarazić Synka, czy będzie mogła dalej karmić przy przepisanych lekach? Największa obawa jednak była o zdrowie maluszka. Przecież nigdy w życiu nie wybaczyłabym sobie gdyby przeze mnie się mój Synek rozchorował. Pani doktor jednak mnie uspokoiła, powiedziała, że zarażenie małego w tym przypadku jest mało prawdopodobne, a leki – Heviran, Claritine można brać przy karmieniu piersią. Trochę się uspokoiłam, choć lęk gdzieś w podświadomości jest dalej. Mogę mieć tylko nadzieję, że nie zaraziłam Tymka ani opryszczką ani tym półpaścem.
Nie było nas troszkę ponad godzinę. Tymuś przez ten czas grzecznie spał i na szczęście nie trzeba było dawać mu mleka. Cieszę się bardzo, że zdążyłam na karmienie, bo kolejny dzień jesteśmy bez nakładek. Mam nadzieję, że tak już zostanie. Butla nie jest wg mnie zła, ale jednak jest łatwiej, a skoro już tyle osiągnęliśmy to nie chciałabym tego zaprzepaścić.
Wieczorem znowu wykąpaliśmy małego. Już coraz częściej będziemy go myć, aż dojdziemy do momentu, że kąpiele będą codziennością. Oczywiście po włożeniu do wody chill. Dobrze, że Tymuś tak lubi kąpiele. Po kąpieli kolacyjka i drzemka. Mama poszła w tym czasie robić obiad na jutro: makaron z mięsem, szpinakiem i mozzarellą. W między czasie jeszcze jedno karmienie wpadło o 23.30. Obiad mama dokończyła, podzieliła i myślała, że Syn obudzi się jeszcze na jedzenie, zwłaszcza, że odłożony został do łóżeczka. Nie chciała jednak mama wybudzać maluszka na siłę, więc się położyła spać z myślą, że pewnie dziecię wstanie około 2.30 i będzie domagało się jedzenia. Zdziwiła się mama niesamowicie, kiedy to obudziła się o 4.00 a jej Syn spał dalej. Wzięła więc mama malucha do przewinięcia i karmienia, bo przerwa jednak już była spora. Do rana już spaliśmy razem jak dotychczas. W sumie trochę się mama cieszy, że można Syna odłożyć na noc, w końcu po coś to łóżeczko jest.

02.03.2016
Jak do tej pory jesteśmy bez nakładek. Trochę brodawki są obolałe, bo nie zawsze ssaczek dobrze chwyci, ale próbujemy dalej, a mama najwyżej zagryza zęby. Kiedyś będzie lepiej. Po południu ucięliśmy sobie z Synkiem drzemkę, a jak wrócił tata, to przejął maluszka. Próbowaliśmy się też pierwszy raz zamotać w chustę. Musimy jeszcze dużo poćwiczyć, ale z czasem dojdziemy do wprawy. Najwyżej poprosimy o pomoc doradcę chustowego.
Wieczorem się poddałam. Nie jestem w stanie aż tak zagryzać zębów. Z prawej piersi karmimy się z nakładką do czasu zagojenia. Lewa jest ok więc tu bez, żeby mały nie zapomniał, ale mam wrażenie, że łatwiej mu z samej piersi, jak już dobrze złapie oczywiście.

03.03.2016
Tymuś ma 3 tygodnie! Ale leci ten czas. Niby dzień w dzień robimy to samo i w sumie niewiele więcej poza karmieniem, przewijaniem i spaniem, ale jednak dni zasuwają. Każdego dnia myślę, że już nie można bardziej kochać, a jednak z każdym nowym dniem okazuje się że można, że miłość jest nie do zmierzenia i z dnia na dzień jest jej coraz więcej. Kocham Syna nad życie. Jest całym moim światem. Jestem szalenie szczęśliwa. Poza tym widząc męża z Synkiem na rękach rozpływam się jeszcze bardziej. Dziś wiązaliśmy się drugi raz i było lepiej. Z czasem dojdziemy do wprawy. Wiążemy się póki co na chwilkę tylko, ale Synkowi chyba się podobało, bo spał, a ja zrobiłam sobie kawkę. Reszta dnia standardowo, czyli karmienie, przytulanie, przewijanie, spanie. W sumie dobrze się składa bo tak czy inaczej powinnam dużo leżeć przy tym półpaścu. Już i tak jest troszkę lepiej, bo nie boli tak bardzo, jedynie swędzi trochę, ale do przeżycia. Mam nadzieję, że przez te moje dziadostwa Synek nabierze odporności dzięki przeciwciałom z mleka i go nie zaraziłam niczym. Chyba mnie poznaje już, a na pewno kojarzy z jedzeniem, bo ostatnio jak był u tatusia na rękach i mnie zobaczył to zaczął mlaskać. Macierzyństwo jest cudowne. Uwielbiam karmić piersią i mam nadzieję, że będę mogła to robić jak najdłużej, nie przeszkadza mi codzienna monotonia. W końcu nasze życie jest poukładane.  W końcu ma prawdziwy sens. Chciałabym zatrzymać czas. Zatrzymać nas w tym momencie.

środa, 2 marca 2016

Drugi tydzień Tymusia



 22.02.2016
Tatuś poszedł do pracy, a my leniuchowaliśmy do 9.00. Za oknem piękny dzień się zapowiadał, więc mama postanowiła wziąć Synka na króciutki pierwszy spacerek. Wyszliśmy na ogródek na 10minut. Synkowi się podobało. Spał cały czas zrelaksowany. Mama jest bardzo szczęśliwa. Reszta dnia minęła nam na jedzeniu, spaniu i przytulaniu. Mama chciała sobie zrobić obiad – makaron z serem, udało się, choć dokańczała z Synkiem przy cycku i na rękach. Da się. Mama sobie dobrze radzi. Chyba jednak zakupimy chustę do noszenia, żeby mama mogła być troszkę bardziej mobilna chociaż po domu. Mama postanowiła posmarować krostki, które wyszły Synkowi sudocremem. Może pomoże troszkę. Wieczór minął nam spokojnie. Troszkę Tymuś popłakał i prężył się, ale mama szybko Synka uspokoiła. Uwielbia mama siedzieć z Synkiem na rękach i patrzeć na niego. Myśli mama wtedy jak wielkie szczęście ją spotkało. Wszystko mama by była w stanie oddać dla tych chwil. Kocha mama swoje dziecię najmocniej na świecie. Nie ogarnia jeszcze ogromu tej Miłości i zdarza się mamie płakać ale tylko i wyłącznie ze szczęścia. Nie chce mama nawet sobie wyobrażać, co by było gdyby się nie udało.

23.02.2016
Tatuś w pracy, a my sami. No babcia jedna jest na dole, ale tu jesteśmy razem. Noc oczywiście super, obudziliśmy się o 4.00 i potem o 6.00. Mama się wysypia, Tymuś chyba też. Pospaliśmy do 9.00, zjedliśmy śniadanka, i przytulaliśmy się. Babcia zrobiła dla mamy obiad więc zeszliśmy na chwilkę, akurat jak Tymuś miał drzemkę. Grzeczny Synuś dał mamie zjeść i wróciliśmy do siebie, żeby i jego nakarmić. Mama lubi te wszystkie czynności. Lubi Synka przewijać, lubi karmić, przytulać, patrzyć jak śpi. Spędza mama z Tymkiem dni w łóżku, bo tu nam najwygodniej. Póki co tak nam dobrze. Tatuś wrócił z pracy, Synka obudził więc od razu przewinął i zabawiał, a mama może pisać. Mama obiecała sobie, że będzie pisać codziennie. Nie chce mama zapomnieć tych cudownych chwil. I tak już za szybko ten czas leci. Tymek ma już 12 dni a przecież mama jeszcze wczoraj była w ciąży. Zdecydowanie za szybko. Mama wie, że pewnie nigdy już nie doświadczy tego co się dzieje teraz. In vitro było ciężkie do przejścia. Ciężko było znieść porażki, trudno przyzwyczaić się do zastrzyków. Warto było i zrobiłaby to mama dla swojego maleństwa raz jeszcze, ale czy po raz kolejny, mając już swoje szczęście? Mama nie wie, nie wie mama czy będzie ją jeszcze kiedykolwiek na to stać. Najważniejsze, żeby teraz zapamiętać jak najwięcej i żeby nasz Synuś rósł zdrowo.

24.02.2016
Tak to już bywa, że jak coś pochwalę, to potem mam. Niestety dzisiejsza noc była jak do tej pory najcięższą. Tymuś obudził się o 3.30 i w sumie tyle było spania. Trochę jadł, ale po jedzenie nie mógł usnąć tylko grymasił i trochę popłakiwał. Już mi ręce opadały. Tata wziął w nocy do odbicia, ale nie pomogło. Usnęliśmy dopiero około 7.00 jak tata poszedł do pracy. Udało się pospać do 10.00. Później dzień mijał jak zwykle. Po karmieniu Synek nie bardzo daje się odłożyć. Śpi bardzo czujnie. Około 12-13 ma jedną mocniejszą drzemkę, wtedy mogę go odłożyć do łóżeczka i szybko coś zrobić. O 17.00 miała przyjść położna więc zdążyłam ogarnąć łazienkę, kuchnię i wytrzeć kurze w pokoju. Oczywiście nadenerwowałam się co nie miara, bo nie dość, że zajmuję się Synkiem, który potrzebuje mnie najbardziej, a tu jeszcze mąż dokłada mi roboty, bo nie potrafi włożyć talerza do zmywarki, wyrzucić pustej rolki po papierze czy włożyć brudnych ubrań do kosza tylko układa w stosy na pralce. Ręce i cycki opadają. Tymuś staje się coraz aktywniejszym noworodkiem. Dziś miał już dwa dłuższe okresy aktywności. Ja dalej mogłabym na niego patrzeć godzinami. Szkoda, że nie mogę zapamiętać każdej miny, każdego uśmiechu i grymasu. Tak szybko nam te dni mijają.
Tymek dostał też super prezent od jednej z cioć. Ręcznik z napisem ręcznik Tymoteusza 11.02.2016r., śliniaczek Tymoteusz i body z napisem Tymoteusz 11.02.2016r. 56cm, 3300g. Jak zobaczyłam wagę to myślałam że uduszę mojego męża, bo to on wysyłał wiadomości z wagą i centymetrami Tymcia i kuźwa zaokrąglił sobie. Tymek ważył 3290g nie 3300g. Dla mnie to bardzo ważne. Piękną pamiątkę miałby Synek, ale tata oczywiście robi zawsze jak uważa.
Położna była, pępuszek już ładny i lada dzień powinien odpaść. U mnie też wszystko pięknie. Póki co wizyt już nie będzie. Dopiero po 8.03 jak już będziemy po wizycie u pediatry.
Dziś kąpaliśmy Synusia po raz trzeci i tym razem udało się bez kupy J kąpiel jak zwykle przebiegła gładko. Tymuś bardzo lubi pluskanie. Pierwszy raz obcinaliśmy paznokcie u rąk.

25.02.2016
To nie był dobry dzień. Tzn. każdy dzień z moim Synkiem jest cudowny i nie zamieniłabym tego czasu na nic innego, ale kiedy pojawiają się problemy jest ciężko.  Nie wiem czemu i nie wiem jak, ale mój Syn oduczył się ssać. Cały dzień na piersi, ale w ogóle bez efektywnego ssania. Nie wiem co mu się stało. Płakać mi się chce (jakbym już mało dziś ryczała). Podejrzewam, że to kwestia przykrótkiego wędzidełka podjęzykowego, ale co ja mogę w tej kwestii? Może udamy się do doradcy laktacyjnego. Tak bardzo chciałam karmić piersią. Już nie ważne czy w osłonkach czy bez. Bardzo zależało mi żeby karmić a tu znowu pod górkę. Ile jeszcze? O wszystko muszę walczyć. Najpierw o ciążę, potem o to żeby ją utrzymać, w szpitalu o pokarm, a teraz o karmienie. Nie sądzę bym kiedykolwiek jeszcze miała szansę karmić, więc bardzo mi zależało, żeby choć ta kwestia przebiegła gładko, ale niestety nie. Czemu myślę, że to wina wędzidełka? Bo mały nigdy nie wystawia języka, a teraz kiedy próbuje złapać pierś język jest gdzieś z tyłu a zasysa policzkami więc leci mało co i jest złość. Udało mi się kilka razy włożyć mu pierś jak miał języczek na dole i ssanie było, ale (tak jest kolejne ale) podczas takiego ssania Tymek nie a prawidłowo wywiniętej dolnej wargi i właśnie teraz nauczył się ją wywijać co skutkuje cofnięciem języka i brakiem ssania. Mleka mam dużo, bo w 10minut jestem w stanie odciągnąć 50ml z jednej piersi, także spokojnie z dwóch wystarczy żeby się najadł. A nawet jak z jednej je ok 20minut to zje tyle ile mu potrzeba, pod warunkiem, że będzie dobrze ssał. Podaliśmy mu raz odciągnięte mleko, zjadł około 80ml i po jakimś czasie dojadł jeszcze 20ml. Na noc też ściągnęłam około 100ml żeby w razie ogromnej potrzeby mu podać. Podłamała mnie ta dzisiejsza sytuacja, ale co zrobić. Muszę się wziąć w garść i dalej walczyć o to karmienie. Nie odpuszczę Ci tak łatwo leniuszku.
Na te dwa tygodnie odpadła nam pępowinka. Cieszę się bardzo. Widać częstsze przemywanie octaniseptem i gazikami ze spirytusem pomogło. Ładnie się wszystko wysuszyło i odpadło samo. Tatuś zauważył przy zmianie pieluszki, że kikuta już nie ma, ale właśnie… nigdzie go nie było. Kazałam mu przeszukać pieluchę i ubranko i na szczęście znalazł się w rękawie. Zachowamy na pamiątkę.
Pozytywnie za to zaskoczył mnie nasz psiak. Ogólnie bardzo dobrze przyjął Tymka i nawet nie jest o niego zazdrosny. Niestety nie mamy już tyle czasu na zabawę i pieszczoty z nim, ale choć chwilę dziennie staram się mu poświęcić. Nie odganiamy go też zbytnio od Małego, choć lizać nie pozwalam. Ale co zrobił, właśnie. Dałam mu smaka, ciasteczko. Zawsze biegł z nim na swoje miejsce, trochę się pobawił i zjadał. A teraz nie… Wyszedł z kuchni i poszedł do naszego pokoju. Myślałam, że będzie jadł na naszym łóżku i poślini wszystko wiec ruszyłam za nim! Jakież było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam, że psiak położył ciasteczko na śpiącym Tymku. Nie mogłam uwierzyć. Kochanego mamy psa. Jestem z niego szalenie dumna. Oczywiście pochwaliłam, ale kazałam wziąć ciasteczko i zjeść na miejscu. Serce mi się rozpłynęło.

26.02.2016
W nocy na szczęście udało się Tymka jakoś nakarmić i nawet ładnie spał. Karmiliśmy się około 2.30 i później o 5.30. Wysypiam się, jak Synek śpi z nami, po w nocy karmimy się na leżąco więc w sumie jak tylko złapie pierś to można dalej spać. Dobrze nam tak. Widzę, że wtedy czuje się bardzo bezpiecznie.  Dzień dalej trudny. Raz się udało Tymciowi zassać pierś, a raz nie. Do godziny 13 mieliśmy już 8 karmień. Trudno. Nic innego robić nie muszę, więc możemy się karmić i non stop. Mały bywa też już bardziej aktywny. Patrzy pięknie swoimi (jeszcze) niebieskimi oczami, rozgląda się ciekawie i zaczyna już skupiać troszkę wzrok na twarzy czy rzeczach. A dziś zauważyłam kolejną nową umiejętność – przy podnoszeniu za rączki zaczął ciągnąć też główkę. Ogólnie jest bardzo silny i od urodzenia potrafi się przewrócić z pleców na boczek, kilka razy zdarzyło się też, że obrócił się na brzuszek, podnosi głowę leżąc na brzuszku, ale jeszcze jej nie ciągnął, także mamy postęp. Powoli chyba zaczyna też świadomie się uśmiechać, ale na taki szczery, świadomy uśmiech jeszcze czekamy. A i zaczynają nam się pojawiać łezki.
Zamówiłam chustę, mam nadzieję, że Tymuś polubi takie noszenie. Jutro też przyjdzie doradca laktacyjny. Mam nadzieję, że nam pomoże trochę, choć udało mi się przystawić Synka już bez osłonek, ale wiem, że nie do końca dobrze, bo bolało jak cholera, a nie powinno. Poza tym jak wywija dolną wargę tak jak jest prawidłowo to przestaje ssać, więc coś jest źle. Mam nadzieję, że sprawdzi nam też to wędzidełko i powie czy jest ok czy niekoniecznie. Umówiliśmy też na wszelki wypadek wizytę u laryngologa, gdyby trzeba było je jednak podciąć, ale dopiero na 10.03, a do tego czasu jakoś musimy dać radę z karmieniem.

27.02.2016
Oj co to była za noc. Wzięłam Synka około 23.30 do karmienia już do łóżka i usnęłam nawet nie wiem kiedy. Ekspresowo, więc nawet nie wiem ile jadł. Obudziłam się około 4.00, przewinęłam Tymka i próbowaliśmy się dostawiać, ale szło marnie. Godzinę się męczyliśmy, aż w końcu się udało i położyliśmy się spać. Kolejna pobudka około 8.00 ale tylko z mojej strony. Syn spał w najlepsze i ani myślał wstawać. W końcu jest sobota i trzeba sobie pospać. Ech..  Cały tata! Ale niech będzie, do 9.00 dałam im czas. Dalej obaj spali, ale obowiązki jednak są więc trzeba było obudzić najmłodszego śpiocha, żeby zjadł w końcu jakieś śniadanko. Za oknem słoneczko, a zatem dobra okazja na malutki spacerek. Około południa razem z tatą ubraliśmy nasze dziecię, posmarowaliśmy buźkę kremem, zapakowaliśmy w wózek, wzięliśmy psa i ruszyliśmy na pierwszy prawdziwy rodzinny spacerek. Powietrze trochę mroźne, ale Tymek został tak opatulony, że raczej mało co do niego docierało. Jak większość dzieci i nasz syn cały spacerek przespał. Po 20 minutach wróciliśmy do domku, ale mam nadzieję, że pogoda będzie dopisywała i będziemy mogli częściej już wychodzić. O 15.00 przyszła pani od laktacji. Porozmawiałyśmy, obejrzała Tymcia i zważyła go. UWAGA!!! W 16dż mały waży 3300g! Czyli odzyskał wagę urodzeniową i nasze, czasem mocno nieporadne karmienie piersią działa. Co więcej, mieliśmy nosa, że coś jednak u małego nie gra. Wędzidełka co prawda w ogóle nie widać, jakby go nie było, ale ma mocno cofnięty język. Jest to do wypracowania, ale też przez to są problemy ze ssaniem, choć synek znalazł sobie swój sposób na ssanie, przez co ma zawsze podwiniętą dolną wargę i wtedy wszystko działa. Ogólnie pani nas bardzo pochwaliła, troszkę pomogła się dostawić, pokazała jak malec powinien jeść, i zwróciła uwagę, na to że trzeba pilnować aby często połykał. Po wizycie najedzony synuś spał prawie 2 godziny, więc miałam troszkę wolnego czasu. Wieczorem kolejna kąpiel. Ach! Jaka to przyjemność dla Tymka. Tę kąpiel udokumentowaliśmy na kamerze. Synek był bardzo zrelaksowany, prawie przysypiał. Oczywiście najbardziej lubi jak ma zanurzone uszy, bo mu fajnie szumi i pewnie przypomina mu się to jak był jeszcze w brzuszku. Na szczęście tym razem udało się bez kupowych niespodzianek.

28.02.2016
Dziś są imieniny Tymoteusza. Co prawda wolałabym, żeby obchodził 26.01. ale nie wiem, teoretycznie obchodzi się pierwsze po urodzinach. No przemyślimy. Od rana mały cyrk ze ssaniem, znowu. Ręce opadają, bo wczoraj przy doradcy było super, a dziś jakiś reset. Ale się nie dałam. Z nakładką, ale wywalczyłam. W ciągu dnia starałam się przykładać Synka już bez nakładek. Czasem się udawało, ale na noc jeszcze nie robiłam rewolucji. Po południu przyszli goście. Babcia męża i ciocia z wujkiem. Wszyscy chcą poznać Tymusia. Z racji tego, że do południa mały był bardzo aktywny, to odwiedziny przespał. Posiedzieliśmy 1,5 godzinki, choć i tak już po 30 minutach miałam ochotę zabrać małego na górę i się poprzytulać. Odwiedziny były miłe, prababcia Tymka się wzruszyła, ale wolę być ze swoim okruszkiem sama, uwielbiam jak zasypia przy piersi i ciumka tylko po to żebym go nie odkładała do łóżeczka, chociaż i tak to łóżeczko to głównie dla ozdoby. Wieczorem ugotowaliśmy krupnik, żeby mieć obiad na kolejne dwa dni. Trzeba powoli sobie jakoś organizować to nasze wspólne życie.

29.02.2016
I znów mama z synkiem została sama. Ale nic a nic to mamie nie przeszkadza. Przyjechała w odwiedziny do Tymka babcia Gosia i ciocia Ewa. Ponosiły, polulały, to ja spokojnie mogłam zjeść zupę. Mamy też kolejny kroczek do przodu! Cały dzień jedliśmy bez nakładek! Oby udało nam się je odstawić na stałe. Mama coś się źle czuje trochę…  Coś mamie wyszło na pośladku i boli. Boli bardzo, że aż mama jest zła. Tatuś po pracy wrócił, zjadł, chwilę z Synkiem spędził i poszedł na trening. No cóż. Mama i tak da sobie radę. Taki jakiś średni ten poniedziałek.