01.03.2016
Mamy nowy miesiąc. W tym miesiącu
Tymuś skończy miesiąc i w tym miesiącu na świat przyjdzie kuzyn Tymka, Kacperek.
To powinien być fajny miesiąc. Tata umówił mamie dermatologa na dziś. Ale co z
Tymkiem? Pogoda fatalna, nie chcę narażać swojego maluszka na wirusy i
przeziębienie, ale nie chcę go też zostawiać. Zła jestem, na siebie, na swój
organizm, na to że co chwilę coś mi jest. Od porodu minęły ledwo dwa tygodnie,
a ja miałam już dwie opryszczki i teraz jeszcze coś na pośladku. Załamać się
można. Zdrowie Syna jest dla mnie ważniejsze, więc postanowiłam, że zostawię go
w domu z teściową. Mleko odciągnęłam, żeby w razie potrzeby mogła mu podać,
choć mam nadzieję, że zdążę wrócić. Przed samym wyjściem jeszcze nakarmię
maluszka i może jakoś wytrzyma.
Do południa przyjechał dziadek
Andrzej. Tymuś miał akurat godziny aktywności, więc miło spędził czas z dumnym
dziadkiem. Później mama nakarmiła swojego ssaka i myślała, że pojedzony dzieć
uśnie, a ona spokojnie odciągnie mleczko, ale plany maluch miał inne. Położyła
więc mama Synka w łóżeczku na brzuszku, żeby troszkę poćwiczył mięśnie i
pomasował brzuszek. Leżał tak Tymek około 20 minut i kręcił główką z prawa na
lewo i z lewa na prawo. Poszło sporo pruczków. Mama myślała że zdąży jeszcze
zjeść zupę, ale są sprawy ważniejsze, więc najpierw nakarmiła Synka. Udało się
go też uspać i ciasno owinętego w kocyk i rożek odłożyć do łóżeczka. Musiała
mama jednak włączyć szum wentylatora, bo inaczej dziecię jest niespokojne. Zrobiła
mama w międzyczasie kilka rzeczy.
Po powrocie taty, mama szybko
jeszcze nakarmiła Synka i zebraliśmy się do lekarza. Pani doktor stwierdziła,
że wygląda jej to na półpaśca. Mama z momencie zbladła i miała łzy w oczach.
Czy mogła zarazić Synka, czy będzie mogła dalej karmić przy przepisanych
lekach? Największa obawa jednak była o zdrowie maluszka. Przecież nigdy w życiu
nie wybaczyłabym sobie gdyby przeze mnie się mój Synek rozchorował. Pani doktor
jednak mnie uspokoiła, powiedziała, że zarażenie małego w tym przypadku jest
mało prawdopodobne, a leki – Heviran, Claritine można brać przy karmieniu
piersią. Trochę się uspokoiłam, choć lęk gdzieś w podświadomości jest dalej.
Mogę mieć tylko nadzieję, że nie zaraziłam Tymka ani opryszczką ani tym
półpaścem.
Nie było nas troszkę ponad
godzinę. Tymuś przez ten czas grzecznie spał i na szczęście nie trzeba było
dawać mu mleka. Cieszę się bardzo, że zdążyłam na karmienie, bo kolejny dzień
jesteśmy bez nakładek. Mam nadzieję, że tak już zostanie. Butla nie jest wg
mnie zła, ale jednak jest łatwiej, a skoro już tyle osiągnęliśmy to nie
chciałabym tego zaprzepaścić.
Wieczorem znowu wykąpaliśmy
małego. Już coraz częściej będziemy go myć, aż dojdziemy do momentu, że kąpiele
będą codziennością. Oczywiście po włożeniu do wody chill. Dobrze, że Tymuś tak
lubi kąpiele. Po kąpieli kolacyjka i drzemka. Mama poszła w tym czasie robić
obiad na jutro: makaron z mięsem, szpinakiem i mozzarellą. W między czasie
jeszcze jedno karmienie wpadło o 23.30. Obiad mama dokończyła, podzieliła i
myślała, że Syn obudzi się jeszcze na jedzenie, zwłaszcza, że odłożony został
do łóżeczka. Nie chciała jednak mama wybudzać maluszka na siłę, więc się
położyła spać z myślą, że pewnie dziecię wstanie około 2.30 i będzie domagało
się jedzenia. Zdziwiła się mama niesamowicie, kiedy to obudziła się o 4.00 a
jej Syn spał dalej. Wzięła więc mama malucha do przewinięcia i karmienia, bo
przerwa jednak już była spora. Do rana już spaliśmy razem jak dotychczas. W
sumie trochę się mama cieszy, że można Syna odłożyć na noc, w końcu po coś to
łóżeczko jest.
02.03.2016
Jak do tej pory jesteśmy bez
nakładek. Trochę brodawki są obolałe, bo nie zawsze ssaczek dobrze chwyci, ale próbujemy
dalej, a mama najwyżej zagryza zęby. Kiedyś będzie lepiej. Po południu
ucięliśmy sobie z Synkiem drzemkę, a jak wrócił tata, to przejął maluszka.
Próbowaliśmy się też pierwszy raz zamotać w chustę. Musimy jeszcze dużo
poćwiczyć, ale z czasem dojdziemy do wprawy. Najwyżej poprosimy o pomoc doradcę
chustowego.
Wieczorem się poddałam. Nie jestem
w stanie aż tak zagryzać zębów. Z prawej piersi karmimy się z nakładką do czasu
zagojenia. Lewa jest ok więc tu bez, żeby mały nie zapomniał, ale mam wrażenie,
że łatwiej mu z samej piersi, jak już dobrze złapie oczywiście.
03.03.2016
Tymuś ma 3 tygodnie! Ale leci ten
czas. Niby dzień w dzień robimy to samo i w sumie niewiele więcej poza
karmieniem, przewijaniem i spaniem, ale jednak dni zasuwają. Każdego dnia
myślę, że już nie można bardziej kochać, a jednak z każdym nowym dniem okazuje
się że można, że miłość jest nie do zmierzenia i z dnia na dzień jest jej coraz
więcej. Kocham Syna nad życie. Jest całym moim światem. Jestem szalenie
szczęśliwa. Poza tym widząc męża z Synkiem na rękach rozpływam się jeszcze
bardziej. Dziś wiązaliśmy się drugi raz i było lepiej. Z czasem dojdziemy do
wprawy. Wiążemy się póki co na chwilkę tylko, ale Synkowi chyba się podobało,
bo spał, a ja zrobiłam sobie kawkę. Reszta dnia standardowo, czyli karmienie,
przytulanie, przewijanie, spanie. W sumie dobrze się składa bo tak czy inaczej
powinnam dużo leżeć przy tym półpaścu. Już i tak jest troszkę lepiej, bo nie
boli tak bardzo, jedynie swędzi trochę, ale do przeżycia. Mam nadzieję, że
przez te moje dziadostwa Synek nabierze odporności dzięki przeciwciałom z mleka
i go nie zaraziłam niczym. Chyba mnie poznaje już, a na pewno kojarzy z
jedzeniem, bo ostatnio jak był u tatusia na rękach i mnie zobaczył to zaczął
mlaskać. Macierzyństwo jest cudowne. Uwielbiam karmić piersią i mam nadzieję,
że będę mogła to robić jak najdłużej, nie przeszkadza mi codzienna monotonia. W
końcu nasze życie jest poukładane. W
końcu ma prawdziwy sens. Chciałabym zatrzymać czas. Zatrzymać nas w tym
momencie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz co myślisz