piątek, 3 października 2014

Ostatni było mi przykro. Teraz jestem zła. Wściekła wręcz. Ile jeszcze mam znieść by w końcu mieć spokojne i szczęśliwe życie? By to życie miało w ogóle sens? W sercu mam pustkę. Jest rozdarte, wydarte, puste. Od dwóch lat jedynym dniem, który na chwilę pozwolił mi zapomnieć o tym wszystkim, był dzień naszego ślubu. Byłam wtedy niesamowicie szczęśliwa. Czy kiedyś jeszcze się tak poczuję? Boję się, że taki dzień nigdy już nie nadejdzie. Nie mam na nic siły i ochoty. Nie chce mi się kończyć studiów mimo, że mam do napisania tylko pracę. Nie chcę szukać pracy. Nie chcę się spotykać ze znajomymi. Wkurzają mnie ich durne pytania, "co się stało", "co taka smutna jesteś". Widać nie mam powodów do radości, to śmiać się nie będę.
Mam serdecznie tego wszystkiego dość. Gdyby tylko ktoś powiedział mi, że ta walka ma sens. Że uda się za czwartym, piątym razem, to przynajmniej wiedziałabym, że nie walczymy z wiatrakami. A tak? Tak można się jeszcze z dziesięć lat bujać.

Jest wiele pytań, na które pewnie nigdy nie znajdę odpowiedzi. Tylko czy ja tak potrafię żyć w niewiedzy, nieświadomości?

Weekend spędzamy w Pradze na sesji zdjęciowej. To nasz pierwszy wyjazd od dwóch lat. Mam nadzieję, że pogoda dopisze.
Teraz wyjazdów będzie coraz więcej. Może jeszcze w październiku pojedziemy nad morze, w listopadzie weekend w górach. W grudniu trzeba gdzieś uciec na święta. Nie mam ochoty wysłuchiwać kolejnych życzeń,, które są jak nóż wbijany w serce. Nie mam ochoty niesamowitym wysiłkiem powstrzymywać łez żalu i smutku. Nie mam ochoty odpowiadać na pytania, kiedy będziemy myśleć o dzieciach, bo w końcu jesteśmy już po ślubie. Co to kogo obchodzi... Są pytania, których nie powinno się nigdy zadawać, ale niestety mało ludzi wykazuje się znajomością zasad kultury i taktu. Chcę uniknąć tego wszystkiego. W końcu sporo osób spędza święta na wyjeździe, za granicą, w ciepłych krajach. A w grudniu przyda się skórze trochę słońca. Poza tym będzie trzeba naładować baterie przed kolejną próbą, która może będzie w styczniu. Ostatnia z programu rządowego, czy ostatnia w ogóle, to zależy od efektu. W sumie maksymalnie przed nami jeszcze cztery podejścia. W końcu trzeba stawiać sobie jakieś granice. Na więcej finansowo nas też stać nie będzie, chyba, że wygramy w lotto. 

Minie kolejny rok, lub dwa i będziemy bliżej wymaganego stażu do adopcji. Może jakoś się to życie ułoży? O ile byłoby łatwiej, gdybym mogła zerknąć w przyszłość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz co myślisz