I tak oto, według scenariusza, który nie
miał być dla nas, który wymarzył sobie ktoś inny, za dwa tygodnie
będziemy mężem i żoną. Mąż i żona... i tyle.
Czy
jest pisane nas coś więcej? Ktoś więcej? Przecież po to to robimy. W
biurokratycznym państwie, państwie rodzin katolickich, katolickich
urzędów, lekarzy nie można po prostu sobie żyć i być szczęśliwym. Dla
pewnych instytucji ważniejszy jest staż małżeński niż to jak długo ze
sobą jesteśmy i jak bardzo się kochamy. Żaden papierek tego nie zmieni,
ale może zmienić nasze życie w przyszłości. Tak więc już niedługo
zaczniemy odliczanie długości naszego wspólnego pożycia małżeńskiego, by
za 3-5 lat móc próbować spełnić swoje marzenie o byciu prawdziwą
rodziną.
Miało nas być troje. My dwoje przy ołtarzu i nasza wierna kopia stawiająca swoje pierwsze kroczki....
Miało nas być troje. My dwoje przy ołtarzu i nasza wierna kopia, o której istnieniu moglibyśmy
wiedzieć jeszcze tylko my...
Będzie nas troje... My dwoje przed ołtarzem i wielka tęsknota w sercu za tym czego nie doświadczamy. Za tym na co tak długo czekamy, co na innych spływa, czasem niespodziewanie, czasem jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, czasem dopiero po pokonaniu wielu przeszkód.
Ale jest w nas nadzieja, która pcha do działania, która nie pozwala się poddawać, składać broni. Jest nadzieja, która każe żyć! Iść przed siebie, za głosem serca! Jest nadzieja, że jedno pozytywne zdarzenie pociągnie za sobą lawinę kolejnych i w końcu los się i do nas uśmiechnie.
Dzień naszego ślubu z pewnością będzie jednym z piękniejszych dni w naszym życiu, ale na ten najpiękniejszy musimy jeszcze poczekać....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz co myślisz