piątek, 11 grudnia 2015

30t 1d zostało 8tygodni i 6 dni do porodu.

Ostatni etap przed nami. Mamy trójeczkę z przodu i już wiem, że czwórki nie doczekamy. Termin cc mamy wyznaczony na 11.02 czyli 39tc. Mam nadzieję, że nic wcześniej nie będzie się działo. Wolałabym spokojnie doczekać do terminu. Gdyby jednak, to już zapowiedziałam lekarzowi, że będę do niego dzwonić w nocy o północy. 

Synek rośnie bardzo ładnie. Waży 1600g, dużo się rusza, ale leży poprzecznie miednicowo. Także póki co jest to bezwzględne wskazanie do cięcia cesarskiego. Dobrze, niech tak leży. Widać chce być bliżej serduszka mamusi :) Najważniejsze, że dobrze rośnie, bo ja coś ostatnio nie mam apetytu i przez 3 tygodnie przytyłam niecały kilogram. W brzuszku już mamy 90cm czyli około 16cm do przodu, ale absolutnie mi to nie przeszkadza. Cieszę się każdym dodatkowym centymetrem, bo wiem, że te chwile nie wrócą.
Ogólnie czuję się dobrze, nie puchnę, nie mam większych problemów ze spaniem. Nie boli mnie głowa, nie mam duszności. Czasem pojawi się ból pleców. Jedynie przy dłuższym chodzeniu niestety brzuch zaczyna mi dość dokuczliwie twardnieć. I nie służy nam chodzenie po schodach, bo wtedy twardnienia są dość nieprzyjemne. Ale na tym etapie ciąży to raczej normalne. Więcej odpoczywamy po prostu i jakoś leci. 
Synkowi puszczam muzykę, trochę klasyki i kołysanek, śpiewam, staram się sporo do niego mówić. Brzucha nie głaszczę, ale ręce trzymam.  Mam nadzieję, że faktycznie będzie kojarzył mój i męża głos po urodzeniu. Aaaa i mam nadzieję, że już przyzwyczaił się do szczekania naszego psiurka, żeby w nocy nam się nie budził przez niego. 
Kolejna wizyta za 3 tygodnie czyli 30.12. Ale powinno szybciutko zlecieć, bo w tygodniu mąż będzie stawiał ściankę, w przyszły weekend jedziemy do znajomych, a w kolejnym tygodniu już są święta, a po świętach wiadomo- ciężko dochodzi się do siebie :) I potem już wizyta. Później Sylwester i styczeń. W styczniu idziemy na sesję zdjęciową brzuszka, skręcimy mebelki (jak je w końcu kupimy), zajmę się praniem i prasowaniem. Zleci bardzo szybko. Ale już nie mogę się doczekać :D

Dla maluszka mamy chyba już wszystko z ubranek i kosmetyków. Brakuje nam jeszcze wanienki, mebli i fotelika, ale to w przyszłym tygodniu już kupimy. Chciałam jeszcze taką świecącą podusię do nocnych karmień i mąż stwierdził, że chce położyć tapetę przy łóżeczku i komodzie Małego. Na szczęście sam sobie ją wybrał, więc niech będzie :) 
Mnie brakuje koszul nocnych do karmienia, biustonosza, mini kosmetyków do szpitala, klapek i jakiejś torby, bo przecież w rękach tego nie wezmę :) Chciałam jeszcze chustę do noszenia maluszka kupić, ale to na spokojnie, jak będą pieniążki. 

Dziś jest 11 i mój mąż dalej nie ma wypłaty na koncie, bo UWAGA!!! prezes nie zatwierdził części przelewów, tak po prostu. Zapomniał. Szlag człowieka trafia jak się stara, pracuje, robi wyniki i jeszcze o pieniądze się musi prosić. Mam nadzieję, że po Nowym Roku uda się mu zmienić pracę, w której będzie miał przynajmniej normalną umowę i wypłatę na koncie o czasie. 

Ale w ramach relaksu byliśmy wczoraj w kinie na Listach do M2. Film podobał mi się bardzo, jednak nie był tak świeży jak pierwsza część. Nie mniej jednak, wprowadza świąteczny nastrój, kończy się dość pozytywnie mimo kilku smutnych wątków. Komedia to nie jest, ale jak najbardziej można się zrelaksować.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz co myślisz