czwartek, 26 marca 2015

Myślimy pozytywnie!

Wczoraj byłam u naszego "znachora". Pomachał wahadełkiem, pouciskał jakieś punkty na dłoni i powiedział, że bardzo dobrze, że przyszłam. Poczarował i czuję się świetnie. Mam chyba największą jak dotychczas wiarę, że nam się uda! Powiedział, że jak już będziemy znali wynik to mam przyjść i mówił to z taką dziwną pewnością i pozytywną energią, jakby wiedział, że się uda. Ja nie wiem, ale wierzę jak cholera. Nie wiem skąd mam tę siłę i to przekonanie. Nie dopuszczam już porażki. Jeśli jednak... to upadek będzie bardzo bolesny. Nie jak po skoku z 11 piętra, bo wtedy to chyba jednak się nic nie czuje. Bardziej jak po skoku z 3-4go piętra, nie zabije się człowiek, ale dotkliwie połamie. Mam tego świadomość, bo niby lepiej się pozytywnie rozczarować ale ja już nie chcę rozczarowań. 

Jutro przetaczanie immunoglobulin... mam nadzieję tylko, że nie będzie problemu z założeniem wenflonu i nie zrobią mi znów sita z rąk, ale co tam. Przeżyję. Wszystko przeżyję dla moich dzieci. 

Jadę w sobotę po moje dzieci z nimi wracam i zostaję do końca życia i ani sekundy krócej. Po prostu nie zgadzam się na inny scenariusz, choć jak to ja mam plan awaryjny, ale Boże błagam, nie każ mi z niego korzystać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz co myślisz