niedziela, 20 września 2015

18+3 jakoś leci

Leciało, leciało i stanęło :/
 W środę była wizyta, malutki oczywiście zdrowy i syneczek już potwierdzony jak tylko można :) Cieszę się bardzo. Poszalałam na tę okazję i kupiłam aż dwie sztuki bodziaków. Aaa no i skończyłam jeden kocyk. Niedługo zabieram się za kolejny i jeszcze jeden dla siostry. Siostra w piątek miała prenatalne usg i maleństwo też zdrowe i być może jednak będzie chłopak a nie jak wszyscy obstawialiśmy dziewczynkę, choć może się zmienić jeszcze, bo dość wcześnie jest. Ale to i tak najmniej istotne.


Lekarz na wizycie zapytał mnie jak chcę rodzić. Szykowałam się do tej rozmowy długo, bo nie chcę rodzić :) Boję się rodzić w jednym z tutejszych szpitali nie mając tu żadnego swojego lekarza, a przy naturalnym porodzie mogłabym do Krakowa nie zdążyć. Poza tym liczyłam na to, że już do samiutkiego końca zostaniemy z tym lekarzem. Wie ile przeszliśmy i jak ważne jest to by malec przyszedł na świat bez jakiegokolwiek ryzyka powikłań, a według mnie tylko cesarka da nam taką możliwość. O siebie się nie boję. Wiem, że dojdę do siebie szybko, że jak będzie trzeba to zacisnę zęby i już. Najważniejsze, aby nasz syn bezpiecznie pojawił się na świecie. Na szczęście lekarz nie ma nic przeciwko. Powiedział, że załatwi co trzeba, jedynie jakbym mogła od jeszcze jakiegoś lekarza mieć skierowanie, to byłoby mu też trochę łatwiej, ale nie ma najmniejszego problemu. I tak w listopadzie mam wizytę u okulisty, zobaczymy co powie. Więcej dzieci nie urodzę. Nie sądzę, że stanie się aż taki cud, że kiedyś uda nam się naturalnie więc chcę zrobić wszystko, żeby nie martwić się czy poród przebiegnie gładko, czy małemu nie spadnie tętno, czy dobrze się wstawi w kanał, czy się nie poddusi. Za dużo jest rzeczy, które mogą się zdarzyć przy naturalny porodzie, a liczyć na łaskę i nie-łaskę lekarzy nie chcę.

Co jeszcze... Stwierdziłam ostatnio, że chyba nie nadaję się na kobietę w ciąży. Ktoś powinien mi głowę zmienić. Mały się rusza, kopie i średnio co 2-2,5h daje o sobie znać, a mnie dalej potrafią czarne myśli nawiedzać. Staram się nad tym zapanować, czymś się zająć, coś porobić, ale czasem mnie paraliżuje. Fizycznie jest okej. Spać mi się dalej chce więc po południowe drzemki już są stałą częścią dnia, ale to chyba trochę wina niskiego ciśnienia. Brzuszka jak dla mnie nie mam... liczyłam na większy na tym etapie, ale chyba muszę jeszcze poczekać. Choć jak porównam zdjęcie z czerwca i z teraz to różnica jakaś tam jest, ale pod ciuchami wszystko się chowa. Jest też plus tego stanu bo nie jest mi ciężko, małego bardzo wyraźnie czuję, wiem jak się układa, więc to na plus. Z drugiej strony macica dalej jest poniżej pępka więc nie mam się co wielkiego brzucha spodziewać. Myślę, że jeszcze z 4-6tygodni i już nie będzie wątpliwości, że jestem w ciąży, bo teraz nikt nie ma szans zauważyć. 
Na wadze 62,3kg więc powolutku przybieramy, ale kurczę nie mam apetytu, a nawet jak już jestem głodna to za chiny nie wiem co bym zjadła, jakiś dramat normalnie.

Plan na tydzień: jutro wizyta u dentysty, wtorek warsztaty Mamo to ja, w środę może w końcu wyjmę ciuchy jesienno-zimowe i może odwiedzę bio, bo w piątek było zamknięte. W czwartek muszę zrobić paznokcie, a w piątek jedziemy do Warszawy na weekend do rodziny męża. Chciałabym, żeby szybko mi leciały te dni. Wizyta dopiero 07.10 i to o 19.15 bo mąż wcześniej w pracy :(. 

Syneczku kocham Cię najmocniej na świecie. Jesteś naszym Cudem.

I na koniec trochę ekshibicjonizmu :) 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz co myślisz