14.02.2016
Na porannej wizycie na szczęście
Synek zaczął przybierać i ważył już 3070g. Lekarz, bardzo chętny do wypisów.
Ale potrzeba było jeszcze kilku badań, i kwalifikacji do szczepienia. Wszyscy
mówili mamie, ze Synek jest żółty. To nie wróżyło nic dobrego. Tatuś dotarł na
wizytę. Dobrze, bo mamie zawsze tak raźniej. Choć zasmuciła się faktem
żółtaczki, bo to oznaczałoby, że nie wyjdzie do domku. Wróciliśmy na salę i z
tego wszystkiego mama nic nie zauważyła, a na łóżku leżała wielka, piękna
poducha w kształcie serca. Od taty dla mamy na Walentynki, których nigdy nie
obchodziliśmy J. Później wezwali nas na badania i niestety
okazało się, że bilirubina ze 144 wzrosła do 188, więc niestety do domku nie
wracamy. Mamie zrobiło się bardzo przykro. Tatuś musiał wieczorem wrócić do
pracy i mama bała się kolejnego dnia. Będzie całkiem sama i w nocy i w dzień.
Tata bardzo pomagał i w dzień mama mogła się przespać troszkę, a tu mama miała
zostać całkiem sama. Doszła mama jakoś
do siebie, wzięła się w garść, bo cóż innego pozostało. Zanim tata pojechał,
mama jeszcze wzięła prysznic. W poniedziałek miały przyjechać babcie i
przywieźć mamie i Synkowi kilka rzeczy, bo troszkę nam brakło. Noc nie była
ciężka. Synuś ładnie spał i jadł mm, choć próbowaliśmy też kp ale o tym
później.
15.02.2016r.
Wstaliśmy z syneczkiem, zjedliśmy
śniadanie, mama miała obchód. U mamy wszystko oczywiście dobrze, zmiana
opatrunku, rana pięknie się goi. U Synka była pani pediatra. Obejrzała, osłuchała
maleństwo i stwierdziła, że prawe jąderko jeszcze jest w kanale pachwinowym,
ale tak się czasem zdarza u trzeba po prostu kontrolować czy zejdzie do worka
mosznowego. Synek ok 10.30 pojechał na badania krwi, więc mama się zdrzemnęła.
Ok 11.30 przyjechały babcie z dziadkiem A. Mamę zaczęły boleć piersi. Były
jakieś dziwnie duże, ciężkie, czerwone, a Synek średnio był zainteresowany mamy
jedzeniem. Jak mama przywiozła Synka, babcie oczywiście się zachwycały,
dziadkowi też uśmiech nie schodził z twarzy. Mama czekała na wyniki badań, bo
była szansa, że w końcu wyjdziemy do domku, więc spania nie było. Poza tym,
jakoś mama nie chciała by babcie i dziadek sami mieli się zająć mamy Synkiem.
Tatuś to co innego. Mama dostała w końcu telefon, że wyniki są dobre i
wychodzimy :D. Ucieszyła się mama szalenie. Zadzwoniła do taty, żeby wyszedł z
pracy i przyjechał po nas. Mama jeszcze musiała udać się na szczepienie z
Synkiem. Przyjemne to nie było, bo gruźlica w ramię Synka bolała i nawet
podawana glukoza za bardzo nie pomogła. Żółtaczka w nóżkę, też do przyjemności
nie należała. Synek płakał, ale tylko chwilkę. Dzielnie zniósł wkłucia, jak
wszystkie inne zabiegi. Bilirubina wyniosła 190 czyli nie było znacznego
wzrostu więc uznano, że możemy iść do domku. Mama odebrała wypis z zaleceniami
dodatkowych badań tsh, ft3, ft4 w 7-10dż, badaniu słuchu, podawaniu witaminy D
cały czas i K jeśli będziemy karmić piersią.
Wypis mamy też miał kilka zaleceń
m.in. fragmin przeciwzakrzepowo, kontrola u lekarza z ok 4-6tygodni i zażywanie
500mg DHA.
Wzięła mama jeszcze mm na zapas,
dostała pudełka upominkowe i wróciła na salę czekać na tatusia. Tata przyjechał
ok. 16.00, wcześniej musiał jeszcze odebrać L4 na mamę i Synka u lekarza z
kliniki. Dziadkowie pomogli mamie się spakować, żeby nic a nic nie zostało w
szpitalu. Ubraliśmy dzieciątko w body, pajaca i kombinezon i zapięliśmy w
fotelik. Cóż… kombinezon wyglądał na co najmniej 3 rozmiary za duży i w
foteliku w ogóle się nie układał, ale chodziło o to by tylko przejść do auta. W
samochodzie Synka wydobyliśmy z kombiezonu i zapięliśmy w samym pajacu. W końcu
mogliśmy ruszyć do domku. Mama źle się czuła, miała chyba nawał z zastojem i do
tego była bardzo zmęczona.
Droga do domku była
bezproblemowa. Stanęliśmy jeszcze w aptece żeby kupić mleko dla Synka. Bebilon
1 HA z pronutrą, bo takie było w szpitalu i Synkowi pasowało ale niestety mleko
widmo. Nigdzie go nie ma. Tzn. nie ma tam gdzie być powinno. Dziadkowie
znaleźli w jednej aptece w Sosnowcu, a jak się później okazało można je dostać
w Rossmannie. Porażka. Podobnie z innymi lekami, których szukaliśmy – zastrzyki
przeciwzakrzepowe czy witamina D+K w sprayu.
W domku czekali już dziadkowie i
ciocia Ewa. Mama nakarmiła Synka mm i chciała się położyć, ale niestety ból
piersi nie pozwalał. Spróbowała więc mama pokarm odciągnąć, ale nie leciał
strumieniami. Wzięła więc mama bardzo ciepły prysznic, mocno pomasowała piersi
i spróbowała znowu. Udało się odciągnąć ledwo 50ml, a piersi dalej bardzo
bolały. Mama się drzemnęła chwilkę, jak wstała miała silne dreszcze. Wzięła
mama ibum, żeby uniknąć zapalenia i próbowała przystawiać Synka do piersi. W
końcu chciała mama karmić swoje dziecię. Noc minęła przyzwoicie, czasem udało
się dziecię przystawić do piersi, ale butla była głównym źródłem jedzenia.
Tatuś też dzielnie wstawał, przewijał, odbijał, karmił butlą. A i w końcu
złożył łóżeczko Synka.
16.02.2016
Obudziliśmy się w raczej dobrym
humorze. Tatuś musiał jechać do Krakowa pozałatwiać wszystkie urzędowe sprawy,
a mamusia została z Synkiem sama. Nie robiła mama nic innego jak karmiła i
przewijała i powoli udawało się coraz częściej Synkowi jeść z piersi co mamę
niezwykle cieszyło. Zadzwoniła też mama do położnej, żeby umówić się na wizytę.
Tatuś późno wrócił, ale sporo udało się załatwić. Mamy akt urodzenia naszego
kochanego Synka, a Synek ma swój PESEL i najważniejsze imię – Tymoteusz Kamil
Książek. Mamy też przychodnię Tymka i umówioną wizytę na 8.03.2016 g.8.30. Pierwszy
dzień w domku był cudowny. Nie było super łatwo, ale przynajmniej spokojnie. W
końcu u siebie. Wieczorem mama trochę spanikowała, bo wyszło mamie zimno, a
przecież całowała Synka… Strasznie się mama przeraziła, że mogła Tymka zarazić,
a przecież opryszczka dla noworodka jest bardzo niebezpieczna. Wieczorem doszła
jeszcze zielona mega duża kupa. Takiej mama jeszcze nie widziała, ale
wiedziała, że zielony kolor nie jest najlepszy. Mama zrozumiała, że od teraz
będzie bała się już zawsze o zdrowie swojego ukochanego, jedynego Synka. Na
szczęście wyczytała mama, że kupa to wynik mm z HA i przechodzenia na pierś.
Gorzej z opryszczką. Mama modli się by nie zaraziła Synka. Oczywiście nie
całuje i dezynfekuje ręce, ale czy już nie za późno…?
17.02.2016
Noc była również spokojna, udało
się mamie często Synka przystawiać. Butla była podana tylko dwa razy wiec może
uda nam się przejść całkiem na pierś. Wizyta położnej była nawet przyjemna.
Obejrzała ranę, która już prawie jest zagojona. Szwy rozpuszczalne więc ściągać
nie trzeba, macica ładnie się obkurcza. Wszystko jak trzeba. Położna obejrzała
też Tymusia, pokazała jak czyścić pępuszek (to mamusia) i siusiaczka (to
tatuś). Pomogła też Tymcia przystawić do piersi. Od rana jeszcze nie podaliśmy
butli. Mamę rozpiera duma.
Mama, jeszcze jak Tymuś był w
brzuszku, zrobiła dla niego buciki na szydełku. Niestety okazały się za małe.
Zmierzyła więc mamusia stópkę syneczka i ma 8,5cm. Maleńka, wielka stopa mamusi.
Wieczorem rodzice postanowili
odcisnąć w gipsie stópkę i rączkę prawie tygodniowego Tymcia. Nóżka poszła dość
łatwo, natomiast rączka gips złapała, więc odcisku super nie ma. Postanowiliśmy
po raz pierwszy Synka wykąpać. Bardzo się Tymusiowi kąpiel podobała. Tatuś
trzymał, mamusia myła. Cudownie się patrzy na takiego zrelaksowanego i
uśmiechającego się maluszka. Pod koniec kąpieli Synuś postanowił jeszcze zrobić
niespodziankę rodzicom w postaci kupki, no ale dobrze, że już było po myciu.
Wycieranie należy do mniej przyjemnych rzeczy, ale nie było źle. Później
mamusia Synka nakarmiła i maluszek usnął przytulony.
W nocy mama próbowała karmić
Synka na leżąco. Udało się więc spaliśmy razem przytuleni.
18.02.2016.
Na dziś wypadał termin porodu, a
tu już mój ukochany Synek jest z nami tydzień. Mama jest bardzo szczęśliwa.
Jest coraz lepiej. Tatuś bardzo mamie pomaga. Udało się mamie wywalczyć
karmienie piersią. Mama jest bardzo dumna z siebie i Synka. Wie mama, że jak
się chce, to można!. O dużo rzeczy w życiu mama już walczyła i najważniejsze,
to się nie poddawać!. Kupy są już pomarańczowe, chyba takie jakie być powinny,
siku też jest spora ilość, więc mama przestała się troszkę niepokoić. Martwi
mamę jeszcze ta nieschodząca żółtaczka, ale podobno przy KP może zanikać długo,
nawet do kilku tygodni. Ale oprócz zażółcenia skóry mama nie zaobserwowała
żadnych innych objawów, jak np. apatyczność, senność czy brak apetytu u Synka
więc chyba wszystko jest dobrze. Mama jest bardzo szczęśliwa. Ma swoje nowe
ulubione zajęcie – patrzenie na swój największy skarb. Kocha mama przytulać
Synka i patrzeć jak śpiący robi setki różnych min, przygryza dolną wargę i
puszcza nieświadome uśmiechy. Nie zna mama piękniejszego widoku. Czekała na to
całe życie.
19.02.2016
Tymuś ma 8dni. Między 7 a 10dż
trzeba robić kontrolne badanie TSH, FT3, FT4 ze względu na mamy Hashimoto.
Pojechała więc mama Z tatą i Synkiem do przychodni na pobranie krwi. Okazało
się, że można krew tylko z paluszka pobierać bo z żyły tylko w szpitalu. A na hormony
trzeba sporo krwi, więc pani z laboratorium zadowolona nie była. Synek jak
zawsze spisał się na medal. U tatusia na kolanach grzecznie przeleżał, kiedy
pani nakłuwała paluszek i wyciskała po kropelce krew, by napełnić fiolkę. Udało
się skłuć tylko dwa paluszki i Synek tylko raz się skrzywił. Resztę dnia
spędziliśmy razem we troje karmiąc się, przewijając i leniuchując.
20.02.2016
Dziś mama z tatą i Synkiem
pojechali na sesję noworodkową. Sesja trwała ponad 5h, ale wszystko było na
spokojnie. Był czas na karmienie, ale najwięcej zeszło na usypianiu Tymka, żeby
zrobić zdjęcie. Synek, po mamusi ma lekki sen, więc nie było łatwo go uśpić tak
by można było go ułożyć w odpowiedniej pozycji. Pierwsze zdjęcie udało się
wykonać chyba dopiero po godzinie, ale to nic. Mieliśmy dużo czasu. Było kilka
stylizacji, klika sute i kilka zdjęć z mamusią i tatusiem. Nie możemy się już
doczekać efektów. Będzie wspaniała pamiątka.
Do domku wróciliśmy około 16.30 a
przed 18 mieli przyjść dziadkowie i ciocia Ewa. Posiedzieliśmy, Tymuś dostał
prezenty, żeby miał słodkie życie (ptasie mleczka i czekoladki), żeby miał się
w co ubrać(ciuszki) i żeby nie zabrakło mu pieniążków (50E). Dziadkowie
porobili sobie zdjęcia z pierwszym wnuczkiem. Mama jednak do końca nie
siedziała. Wzięła synka i poszli się nakarmić i położyć spać, bo był to
intensywny dzień.
Noce z Synkiem wyglądają super.
Karmimy się około 24 lub 1.00 i potem śpimy razem 3-4godzinki przytuleni.
Później jemy około 6.00 i znów trochę śpimy. Mama nie boi się spać z Synkiem w
łóżku. Tymuś czuje się wtedy bezpiecznie, a mama jest spokojniejsza, bo czuje
oddech Synka. Tak nam dobrze.
21.02.2016
Coś Tymusia wysypało na buźce.
Mama myśli. Może alergia, banany, pomidory dżem truskawkowy? Może od materiałów
na sesji? Może trądzik noworodkowy? Najbardziej przypomina to trądzik, ale
pewności mama nie ma. Stara się więc mama teraz unikać pomidorów, bananów i
dżemu truskawkowego. Zobaczymy czy zejdzie. Jak będzie się dalej utrzymywać to
może być to ten trądzik. Trochę mama posmarowała buźkę sudocremem. Trochę też
zaniepokoił mamę pępek. Jeszcze nie odpadł i zaczął troszkę się ślimaczyć. Mama
czyści patyczkiem, psika octaniseptem, ale może za rzadko? Dzisiaj też
kąpaliśmy się po raz kolejny. Tym razem mama trzyma Synka a tatuś myje malutkie
ciałko. Zanim jednak mama zdążyła Synka zanurzyć w wodzie postanowił on jeszcze
zrobić kupę, akurat na mamę i do wanienki, także ekspresowa zmiana wody i
możemy zaczynać. W pieluszce tetrowej i boczkiem mama wkładała Tymusia do
wanienki z cieplutką wodą. Tymuś już to zna, i widać że jest zrelaksowany. Sam
chętnie odgina głowę żeby troszkę ją zanurzyć i zamoczyć uszka. Na chwilkę mama
pozwala. Tatuś myje stópki, nóżki, pachwinki brzuszek, paszki. Oj mamy chyba
jakieś łaskotki, bo nie tak łatwo umyć Synka pod paszkami. Myjemy główkę i
plecy i hop na ręcznik. To już nie należy do przyjemności, ale Synek dzielnie
wszystko znosi. Oczywiście poszła kolejna kupa na ręcznik, no trudno. Wypierze
się. Wycieramy się do sucha, smarujemy balsamem i ubieramy. Tatuś podaje
witaminki i mamusia może w końcu nakarmić swojego głodomorka. Synuś po kolacji
zasypia, a mama idzie do kuchni zrobić muffinki czekoladowo-bananowe, żeby tata
mógł wziąć do pracy na poczęstunek z okazji narodzin Synusia. Współpracownicy
taty złożyli się na prezent dla Tymusia i dostał on projektor z pozytywką, taki
jaki mama chciała kiedyś kupić, także prezent super trafiony. Zrobiła mama
muffiny, nakarmiła Synka, wzięła prysznic i położyła się do łóżka. O 24 wzięła
Synka do siebie na karmienie i usnęła razem ze swoim ukochanym maleństwem.
Kolejna pobudka o 4.00 na karmienie i ponownie o 6.00. Przed 6.00 chyba
doskwierały Synkowi jakieś problemy z brzuszkiem, ale na szczęście szybko udało
się mamie Tymusia uspokoić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz co myślisz